Sam nie zauważyłem, że jeszcze w czerwcu przygotowałem trzecią część notki o aniołach z blogu Świadkowie miłosierdzia. Wpisałem notki do końca lipca, czyli na czas urlopu, a przewidywałem, że w pierwszym tygodniu sierpnia, gdy wrócę do pracy, przygotuję następne. Do pracy wróciłem, ale tak mi brakowało na wszystko czasu, że za pisanie się nie wziąłem, a co gorsza zapomniałem o tej ostatniej części notki. Wpisałem ją dopiero teraz.
Notka ta zaczyna się od porównania aniołów do pryzmatów, które pełnię światła Bożego rozkładają na poszczególne barwy, nic nie pochłaniając.
I tak mi się skojarzyło, że przecież pierwsze imię diabła, to Lucyfer, czyli niosący światło. Prawda, że piękne imię?
Najpiękniejsze, bo miał on być pierwszym wśród aniołów. Będąc pierwszym, się zbutował.
Ktoś, kto nie jest pierwszym, z pokorą przyjmuje to, kim jest; w tym, który jest pierwszym, łatwo się rodzi pycha i pragnienie tego, by być jeszcze wyżej.
Czy i my nie znamy tego ze swojego życia?