Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju.

Pamiętacie co Chrystus przyrzekł Dobremu Łotrowi (Łk 43.23): „Jezus mu odpowiedział: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.” Tymczasem zmartwychwstał dopiero trzeciego dnia – czy jest w tym sprzeczność, czy nie? Takie pytanie zadano mi drogą internetową.

Oto moja odpowiedź:

Wg Biblii Tysiąclecia cytat ten jest następujący „Jezus mu odpowiedział: «Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju». „ W Biblii Warszawskiej „I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju. „, w Warszawsko-Praskiej „A Jezus odrzekł: Zaprawdę mówię ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju. „, w Biblii Gdańskiej „A Jezus mu rzekł: Zaprawdę powiadam tobie, dziś ze mną będziesz w raju.” , w Poznańskiej „I rzekł mu: – Zaprawdę powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze Mną w raju. „

Ale w Przekładzie Nowego Świata jest „A on Rzekł do niego: „Zaprawdę mówię ci dzisiaj: Będziesz ze mną w Raju”.”

Co to jest przekład Nowego Świata?

Jest to przekład Świadków Jehowy, a więc źródło delikatnie mówiąc nie najlepsze (bo zdecydowanie tendencyjne). A jednak nie wykluczam, że w tym przypadku to tłumaczenie może być wierniejsze. Problem bowiem w tym, że języki semickie są wyjątkowo oszczędne i nie stosują nie tylko samogłosek, ale również znaków interpunkcyjnych. A więc trzymając się tłumaczenia z Biblii Tysiąclecia mogłoby by zarówno „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju” (tak, jak jest), jak i „Zaprawdę, powiadam ci dziś: ze Mną będziesz w raju”. Jeszcze lepiej to widać na wersji Warszawskiej „I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju.”„I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci dziś, będziesz ze mną w raju.”.

Widzimy więc, że jeśli chodzi o samo lingwistyczne tłumaczenie, to niewiele wiemy – sam tekst tego nie rozstrzyga i każde tłumaczenie staje się interpretacją.

Powinniśmy teraz sprawdzić, co ewangelie mówią o tym, kiedy doszło do zmartwychwstania. Widzimy więc, że nie ma żadnych wątpliwości – nie było to „jeszcze dzisiaj”, lecz „trzeciego dnia”. Wygląda więc na to, że utrwaliła się niezbyt ścisła tradycja tłumaczenia – przecinek powinien być po „dziś”, a nie przed. Podkreślam jednak bardzo wyraźnie, że jest to tradycja tłumaczeń, a nie to, co w KK jest nazywane Tradycją – do Tradycji bowiem należy właśnie Credo, a nie ulega najmniejszej wątpliwości, że to wyznanie jest zgodne z Biblią.

No ale jest możliwe jeszcze inne podejście – do tej pory zakładałem, że „bycie w raju” jest równoznaczne ze zmartwychwstaniem. A może to założenie jest do niczego niepotrzebne?

Czymże więc owe Chrystusowe „bycie w raju”?

Zacząć trzeba od tego, co jest istotą grzechu pierworodnego, a więc co to było zjedzenie owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego?

Już nieraz o tym pisałem – istototą jest to, że to człowiek sam zaczął nazywać co jest dobre, a co złe; wcześniej żył w pełnej jedności z Bogiem-Ojcem – odkąd sam zaczął nazywać co dobre, co złe, tę jedność utracił. Symbolicznym wyrazem utraty tej jedności było wypędzenie z raju.

A zatem „bycie w raju” to nic innego, jak jedność z Bogiem-Ojcem. A skoro tak, to obietnica dana na krzyżu Dobremu Łotrowi oznacza jedynie, że Łotr, tak samo jak Chrystus jeszcze dziś (zakładając, że przecinek jest właściwie postawiony) będzie w pełnej jedności z Bogiem-Ojcem. Czy Chrystusowi do tej jedności potrzebne było zmartwychwstanie?- absolutnie nie, On tę jedność miał od zawsze! A zatem Chrystus tę jedność mógł odczuwać jeszcze przed zmartwychwstaniem i zapewne odczuwał – zstąpienie do piekieł i zmartwychwstanie było potrzebne nam ludziom, a to po to, byśmy i my już po naszej śmierci mogli odczuwać tę jedność (i to zarówno ci, którzy zmarli przed Chrystusem, jak i ci, którzy razem z Nim oraz ci, którzy zmarli już po Nim). Nie potrafimy sobie wyobrazić, na czym ta wcześniejsza niemożność polegała, ale musiała być poważna, skoro jej usunięcie wymagało aż śmierci Syna Bożego.

Nie potrafiąc wyobrazić sobie, co tak konkretnie działo się przez ten okres od śmierci na krzyżu aż do zmartwychwstania, nie potrafimy rozstrzygnąć, czy pełna jedność Dobrego Łotra z Bogiem-Ojcem była możliwa dopiero po zmartwychwstaniu, czy od razu po śmierci; w konsekwencji nie potrafimy jednoznacznie rozstrzygnąć czy przecinek powinien być przed, czy po słowie „dziś” – umówmy się jednak, że to margines tego, co wydarzyło się w tamtych dniach.

Ponieważ jestem facetem, to mam umysł syntetyczny, a nie analityczny; na dodatek wyrosłem w tradycji KK, co jeszcze bardziej wzmacnia myślenie syntetyczne – szczegóły interesują mnie na tyle tylko, na ile pomogają zbudować syntezę. Gdy synteza już jest szczegóły stają się małoistotne, czasami wręcz nie warte tego, by je rozstrzygać. I to jest właśnie taki przypadek – miejsce przecinka nie zmienia tego, co w tym najważniejsze – Dobry Łotr nie odwrócił się od Syna Bożego w chwili swoje śmierci, a przez to zyskał wieczne zbawienie dla siebie. A czy to nastąpiło w piątek wieczór, czy w nocy z soboty na niedzielę (licząc dni wg naszego sposobu liczenia), to szczegół z rozstrzygnięcia którego niewiele wynika.

Trzeciego dnia zmartwychwstał

Zbierzmy same fakty – pogrzebanie (Łk 23) „50 Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. 51 Nie przystał on na ich uchwałę i postępowanie. Był z miasta żydowskiego Arymatei, i oczekiwał królestwa Bożego. 52 On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. 53 Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. 54 Był to dzień Przygotowania i szabat się rozjaśniał.” Dzień Przygotowania to piątek – a zatem zdjęcie z krzyża nastapiło jeszcze w piątek; samo złożenie go grobu zapewne już po 18:00 (a więc w szabat), skoro mowa jest „i szabat się rozjaśniał”. U Mateusza ten sam fragment wygląda tak (Mt 27) „57 Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. 58 On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. 59 Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno 60 i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. 61 Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu.” Poczytajmy sobie teraz co się działo w dniu następnym (Mt 27) „62 Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcykapłani i faryzeusze u Piłata 63 i oznajmili: ŤPanie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: „Po trzech dniach powstanę”. 64 Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: „Powstał z martwych”. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwszeť. 65 Rzekł im Piłat: ŤMacie straż: idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecieť. 66 Oni poszli i zabezpieczyli grób opieczętowując kamień i stawiając straż.” A zatem opieczętowanie grobu i ustawienie straży nastąpiło w sobotę rano. Czytajmy dalej (Mt 28) „1 Po upływie szabatu, o świcie pierwszego dnia tygodnia przyszła Maria Magdalena i druga Maria obejrzeć grób. 2 A oto powstało wielkie trzęsienie ziemi. Albowiem anioł Pański zstąpił z nieba, podszedł, odsunął kamień i usiadł na nim. 3 Postać jego jaśniała jak błyskawica, a szaty jego były białe jak śnieg. 4 Ze strachu przed nim zadrżeli strażnicy i stali się jakby umarli. 5 Anioł zaś przemówił do niewiast: ŤWy się nie bójcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. 6 Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział. Chodźcie, zobaczcie miejsce, gdzie leżał. 7 A idźcie szybko i powiedzcie Jego uczniom: Powstał z martwych i oto udaje się przed wami do Galilei. Tam Go ujrzycie. Oto, co wam powiedziałemť.” I to samo u Łukasza (Łk 24.9): „W pierwszy dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień od grobu zastały odsunięty. „ i u Jana (J 20) „1 A pierwszego dnia po szabacie, wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno, Maria Magdalena udała się do grobu i zobaczyła kamień odsunięty od grobu.”.

Policzmy zatem – piątek, dzień pierwszy, sobota – dzień drugi, a trzeci dzień, to niedziela. Zmartwychwstanie nastąpiło trzeciego dnia (ale nie po trzech dniach – po trzech dniach byłoby, gdyby to była niedziela po 15:00 wg naszego sposobu liczenia czasu; tymczasem było w niedzielę, ale gdy jeszcze było ciemno). Nie mogło być tego samego dnia (powiedzmy w nocy z piątku na sobotę), bo wówczas raban by podnieśli żołnierze Piłata, gdy przyszli opieczentować grób. Tymczasem mamy jeszcze jedno potwierdzenie (Mt 28) „11 Gdy one były w drodze, niektórzy ze straży przyszli do miasta i powiadomili arcykapłanów o wszystkim, co zaszło. 12 Ci zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy 13 i rzekli: ŤRozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali.” A zatem mamy jeszcze jedno potwierdzenie, że była to noc z soboty na niedzielę.

Reasumując – ewangelie nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że zmartwychwstanie miało miejsce trzeciego dnia, a ściślej w nocy z soboty na niedzielę, gdy tymczasem śmierć miała miejsce w piątek o 15:00.

 

 

 

 

Rezurekcja

W tym roku rezurekcja w mojej parafii była wyjątkowo huczna.

Przybyła bateria w mundurach z czasów powstania listopadowego.

Oto moment ładowania:

  

Gdy procesja się zbliżała żołnierze stanęli w postawie na baczność:

  

  

Moment odpalania:

  

Wielki huk i mnóstwo dymu:

  

  

A procesja szła dalej:

  

Na koniec trzeba było jeszcze wyczyścić lufę:

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wielka Sobota

Liturgia wielkosobotnia zaczyna się od poświęcenia ognia:

  

i zapalenia od niego paschału:

  

 

W kościele panuje kompletna ciemność; świece odpalane od paschału stanowią jedyne oświetlenie:

  

  

W takim mroku trwa początek liturgii:

  

  

  

I dopiero druga część liturgii odbywa się w pełnym oświelteniu:

  

  

Pierwsi chrześcijanie przyjmowali chrzest jedynie i wyłącznie w Wielką Sobotę. Liturgia chrztu zaczyna się od błogosławieństwa wody:

  

Przyznam jednak, że zdjęć z samego chrztu nie posiadam (stałem zbyt daleko) – tu ks. Mirek zadaje pytania rodzicom:

  

A to już moment odpalania świec przez ojców chrzestnych:

  

Komunia kończy liturgię:

  

Być może dziwi kogoś, że już w Wielką Sobotę śpiewamy Alleluja, by drugi raz powtórzyć to o 6:00 rano podczas rezurekcji. Proszę pamiętać o tym, że liturgia Wielkiej Nocy zgodnie ze źródłosłowiem powinna być sprawowana w nocy z soboty na niedzielę. I tak kiedyś była. Okres zaborów i wprowadzona godzina policyjna rozpołowił tę liturgię na dwie części.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wielki Piątek

Dominującym elementem wielkopiątkowej liturgii jest adoracja krzyża:

  

Jest to jedyny dzień w roku, kiedy to nie jest odprawiana msza. Ciało Chrystusa jest przenoszone z ciemnicy, a po komunii procesyjnie

  

przenoszone do grobu:

  

Grób w tym roku w naszej parafii jest wyjątkowo piękny:

  

  

  

  

  

  

 

 

 

 

 

 

 

 

Wielki Czwartek

Ciemnicą – ciemnym więzieniem nazywa się specjalną kaplicę lub ołtarz, który przystrajano specjalnie z okazji przechowywania Najświętszego Sakramentu od zakończenia liturgii Wieczerzy Pańskiej aż do liturgii Wielkiego Piątku, nawiązując tym bądź to do uwięzienia Pana Jezusa, bądź to do ustanowienia Eucharystii. Genezy tego zwyczaju należy szukać w VIII w., kiedy to chleb Eucharystyczny zakonsekrowany w Wielki Czwartek zawijano w dwa kawałki płótna i składano na ołtarzu.

 

  

To tegoroczna ciemnica w mojej parafii.

Parafia wygląda zaś tak:

  

 

 

 

 

21:37

Dzisiaj nietypowa notka – przedstawię tu coś, co napisałem przed dwoma laty:
 Tego dnia poszedłem na mszę o dwunastej, przyjmując komunię w oczywistej intencji. Po powrocie siedziałem murem przy telewizorze przełączając go między tvn24 (dobry serwis informacyjny), a tvp1 (spokój relacji). I tak to trwało do godziny 21-szej, kiedy to tvp1, ku memu zaskoczeniu, zaczęła nadawać Pana Tadeusza. Gdy pierwszy szok już minął, uznałem, że to jednak całkiem niezły pomysł i dużą przyjemnością zacząłem oglądać film.

Jednak po pewnym czasie poczułem, że muszę pójść pod św. Annę. Nie chcę (bo chciałem oglądać Pana Tadeusza), lecz muszę.

Wyszedłem dokładnie w godzinie śmierci Ojca Świętego, czego, rzecz jasna, wtedy jeszcze nie wiedziałem. Wręcz przeciwnie – idąc, byłem całkowicie pewien, iż dzisiaj to się nie może zdarzyć – pewnie jutro, ale nie dziś! (zapomniałem, że Bóg nie cofnął swego wybrania i żydowski sposób liczenia czasu nadal obowiązuje).

Na to, by dostać się do wnętrza św. Anny, oczywiście nie miałem co liczyć. Jednak nie miałem problemu z tym, by stanąć na tyle blisko telebimu, aby widzieć ks. Bogdana mówiącego, jak ten wieczór będzie wyglądał. Blisko mnie było stanowisko telewizji polskiej, przy którym jakaś dziennikarka szykowała się do wejścia na antenę. W pewnym momencie usłyszałem To co – mamy skręcać reakcje?, ale do mnie nadal nie docierało, co to oznacza. Jednak po chwili rzeczywiście zaczęli skręcać.

Na telebimie pojawił się obraz z telewizji publicznej – jakiś ksiądz przekazał wiadomość, której tak bardzo nie chcieliśmy usłyszeć, a operator zaczął pokazywać różne zdjęcia Papieża – m.in. to z Wadowic, na którym Papież cały był jednym wielkim uśmiechem. I wtedy stało się coś niezwykłego – ja również zacząłem się uśmiechać. Miałem łzy w oczach, ale moja twarz odpowiadała Ojcu Świętemu na jego uśmiech. Ale to nie koniec – uświadomiłem sobie, że w tym momencie zyskałem ojca! Po śmierci moich najbliższych – ojca, mamy, brata, dotkliwie odczuwałem osamotnienie (to naprawdę głupio nie mieć z kim pogadać czy to o sprawach ważnych, czy to po prostu mieć się przed kim wygadać), ale w tym momencie zyskałem ojca. I to jakiego!

Wcześniej był kimś bardzo ważnym dla mnie, ale nie był mój; był moim Papieżem, ale nie był mój – nie mógł być mój, bo przecież mnie nawet na oczy nie widział (często powtarza się takie zdanie, że każdy, kto tylko chciał, już sobie zrobił zdjęcie z Ojcem Świętym – co jest dobrym szyderstwem z naszych polityków, ale jest jednak stwierdzeniem nieprawdziwym – ja nie tylko, że nie mam zdjęcia – mnie Papież nawet na oczy nie widział). Teraz jest już mój, bo będąc w innym wymiarze przestrzeni, ta przestrzeń nas już nie oddziela. Jak sądzę takich, dla których stał się mój, są teraz miliony. Mój ojciec – tak na pewno mogę teraz mówić! I tak na pewno mówią teraz miliony osób na świecie. I dla każdego z nas on jest mój.

Czego wszystkim życzę!