Idol Basi

Basia na swoim blogu napisała notkę dotyczącą inicjatywy ustawodawczej Prezydenta. Notkę tę zatytułowała Mój idol…, do której ja dopisałem swój komentarz:

Z punktu widzenia osoby wierzącej tylko Bóg w ostatecznym rozrachunku decyduje o życiu – zarówno o poczęciu, jak i o śmierci. Ale nawet dla osoby niewierzącej, o ile tylko przyjmuje, iż życie jest najwyższą wartością, aborcja jest dopuszczalna jedynie i wyłącznie w sytuacji zagrożenia życia kobiety. A więc zarówno przesłanka eugeniczna, jak i ciąża w wyniku przestępstwa nie są podstawą do aborcji.
Wniosek do TK składali posłowie Konfederacji i część posłów Zjednoczonej Prawicy (nie sprawdzałem tego, ale przypuszczam, że głównie byli to ziobryści) + jeden poseł PSL-Kukiz’15. Listy TK nie podawał, ale wg OKO Press, na podanej przez tę agencję liście, Jarosława Kaczyńskiego wśród wnioskodawców nie było. Czy Prezes wiedział, że TK będzie teraz sprawę rozstrzygał? – obawiam się, że nigdy się nie dowiemy (Kaczyński nigdy się nie przyzna do tego, że mógł tego nie wiedzieć – a rzeczywiście mógł nie wiedzieć). Pytanie, czy gdyby wiedział, historia potoczyłaby się inaczej?
Obawiam się, że nie – PiS nie wprowadził takiego zwyczaju, by wszystkich odpowiednio wcześniej o czymś uprzedzać i odpowiednio do tego przygotowywać. Ale nawet jeśli Prezes sam by wiedział, to nie spodziewałby się takiej reakcji. A tymczasem taka reakcja była od dawna przygotowywana (choć nie było jeszcze wiadomo na co konkretnie), skoro na początek były wydrukowane tysiące odpowiednich plakatów. Ale paradoksalnie ogrom odpowiedzi zaskoczył również organizatorów, skoro już dziś tych plakatów nie ma, już się skończyły. To jest też pytanie do służb specjalnych, dlaczego tych przygotowań wcześniej nie wykryły?
Adam napisał Tymczasem, że użyję metafory, zaprzedał duszę diabłu dla partykularnych interesów, tu: by chronić PiS, który gwarantował mu spokojny pobyt w pałacu prezydenckim, z czym o tyle się nie zgodzę, że nie chodziło tu o interesy PiS (bo te dla A. Dudy już dziś nie są tak ważne), co po prostu o dobro obywateli. Zaprzedał duszę diabłu, ale po to, by nie dopuścić do destrukcji państwa (podobnej do tej, jaką kilka miesięcy wcześniej podjęto w Stanach zjednoczonych).
Zwróćmy uwagę, że najprostszym rozwiązaniem byłoby, aby teraz szybko się dogadać i uchwalić bardziej precyzyjne sformułowania w konstytucji. Tyle, że żadna ze stron tego nie chce – każda z partii politycznych chce coś ugrać dla siebie (a bez dogadania się, Konstytucji się nie zmieni).
W moim przekonaniu Prezydent uważa, że dla przyszłości narodu najważniejsze jest zapobiec eskalacji protestów (i to nawet kosztem samego prawa), bo jak tego się nie zrobi, to może się okazać, że już niedługo nie będzie czego zbierać. 

Okazało się, że ten komentarz spotkał się z polemiką:

Jeśli pan czytał ów artykuł oko.press to tam jest napisane, że autorami wniosku do TK byli dwaj posłowie PiS: Bartłomiej Wróblewski i Piotr Uściński. Na 119 posłów, którzy podpisali się pod tym wnioskiem było 11 posłów Konfederacji, więc pana zdanie o tym, kto składał wniosek, ułożone jest na opak. W dodatku nie jest wymieniony żaden ziobrysta. Po co ta manipulacja? Akurat J. Kaczyński był na tej liście zupełnie zbyteczny, wystarczy, że on tą partią rządzi bezwzględnie, czyli nic bez niego. Do czasu niedawnego powołania go na wicepremiera nigdy pod niczym się nie podpisywał, a jednak chyba nie ma wątpliwości, kto tym krajem osobiście rządził.

Zapytam, ale proszę bez obrazy, jak trzeba być naiwnym, że by wierzyć, że prezydent to zrobił dla dobra kraju? Ja w ogóle takiej argumentacji nie pojmuję. Projekt zaostrzenia ustawy aborcyjnej tkwił w TK przez trzy lata. Czy to za mało czasu, aby wypracować taki kompromis, który proponuje dziś, tym bardziej, że nie dało się zapomnieć protestu czarnych parasolek z 2016 roku? Czyżby wszyscy politycy PiS nagle cierpieli na sklerozę? Komu panie Leszku chce to pan wmówić? Najprostszym rozwiązaniem było tego kompromisu nie ruszać. To co zrobił TK, to kompromitacja, to co teraz robi prezydent Duda, to kompromitacja do kwadratu. Sam pan pisze: „nawet dla osoby niewierzącej, o ile tylko przyjmuje, iż życie jest najwyższą wartością, aborcja jest dopuszczalna jedynie i wyłącznie w sytuacji zagrożenia życia kobiety. A więc zarówno przesłanka eugeniczna, jak i ciąża w wyniku przestępstwa nie są podstawą do aborcji”, a przecież prezydent Duda jest osobą wierzącą, przynajmniej tak deklaruje. Skoro pan czyni jednoznaczne aluzje do niewierzących, co z wierzącym prezydentem?

Już na koniec, też odwołam się do pana słów: „Prezydent uważa, że dla przyszłości narodu najważniejsze jest zapobiec eskalacji protestów (i to nawet kosztem samego prawa), bo jak tego się nie zrobi, to może się okazać, że już niedługo nie będzie czego zbierać”. Czyż ta konkluzja nie potwierdza moich oskarżeń? Posunięcie prezydenta jest wyrachowanym zagraniem w sytuacji, kiedy już prawie nikt nie wierzy w dobre intencje PiS. Więc ja powiem wprost, sytuacja sama się uspokoi, nie da się miesiącami żyć na petardzie, ale jeśli tylko TK opublikuje wyrok, będzie jeszcze gorzej niż teraz. I nie pomoże zapewnienie posłów PiS, że prace nad projektem ustawy prezydenta są w toku. Jeśli zaś rząd wyprowadzi przeciw protestującym WOT lub inne jednostki militarne, by protesty stłumić, widzę tylko jeden scenariusz – krwawa rewolucja. A wtedy naprawdę będzie niewiele do zbierania.

Którą podjąłem:

Nie czytałem artykułu OKO Press – szukałem jednak informacji o tym, kto się podpisał (co OKO Press opublikowało na zasadzie listy proskrypcyjnej – pamiętam, jak tuż przed stanem wojennym czytałem listę założycieli Klubów Rzeczpospolitej Samorządnej, szukając swojego nazwiska; kolega spytał, czy czytam listę proskrypcyjną? – niedługo po tym takie listy funkcjonowały, a ta OKO Press wyraźnie miała taki charakter). Tak, jak napisałem, nie sprawdzałem, czy na tej liście przeważali ziobryści, czy nie; nade wszystko interesowało mnie, czy był tam Jarosław Kaczyński. Skoro pan potwierdza, że go tam nie było, to tym samym nie może pan uważać, iż wiedział on o planowanym rozpatrzeniu wniosku (nikt nie miał obowiązku go informować, skoro on nie był jednym z wnioskowawców). A musi się pan zgodzić ze mną, że jeśli nie wiedział, to na pewno tego by nie ujawnił.
Wymienia pan, iż wniosek ten czekał od 2016 roku – to nieprawda; tamten wniosek trafił do zamrażarki; ten był złożony 19 listopada 2019 roku.

Napisał pan Zapytam, ale proszę bez obrazy, jak trzeba być naiwnym, że by wierzyć, że prezydent to zrobił dla dobra kraju? To ja spytam pana, jak trzeba być człowiekiem zdegenerowanym, by w motywacji innych ludzi widzieć wszystko, tylko nie pragnienie dobra. Proszę nie patrzeć na innych swoimi oczami. Proszę mi wierzyć, że na świecie są ludzie, którzy kierują się dobrem.
Jeśli chodzi o rozróżnianie wiernych i niewierzących, to podkreśliłem, że dla wierzących wystarczy fakt, iż to Bóg zarezerwował sobie prawo do decydowania o życiu – to dotyczy wierzących. Poprzez to podkreslenie ukazałem, że te zasady dotyczące aborcji dotyczą wszystkich (również niewierzących), o ile tylko uznają, że życie jest wartością najwyższą. A więc proszę nie czynić takiej manipulacji, że to jasno przeze mnie przedstawione stanowisko dotyczące aborcji dotyczy tylko wierzących – jeśli pan sie z tym stanowiskiem nie zgadza, to tym samym mówi pan, iż życie nie jest dla pana wartością najwyższą!
Ale zostawmy to – dlaczego więc Andrzej Duda przyjął tę inicjatywę ustawodawczą?
Bardzo wyraźnie to określiłem – on widzi, że w Polsce jest teraz realizowany ten sam scenariusz, jaki kilka miesięcy temu zaczął być realizowany w USA.
Jeśli pan tego nie zauważa, to obawiam się, że to pan jest naiwny (albo może po prostu za mało spostrzegawczy?).

Sądziłem, że to będzie koniec dyskusji, ale się myliłem:

Najpierw przyznam się do pomyłki. Faktycznie ostatni projekt ustawy o zakazie aborcji Kai Godek został złożony do Sejmu 19.XI.2019 roku. On jednak niczym nie różni się od pierwszego, a ta konieczność ponownego złożenia wniosku wynikała z zakończenia kadencji Sejmu, który schował pierwszy do „zamrażarki”. J. Kaczyński tak zarządził.

Kwestia wiedzy prezesa. Trzeba się wrócić do „ustawy futerkowej”, bo tu faktycznie prezes Kaczyński nie wiedział, że nie wszyscy posłowie Zjednoczonej Prawicy zachcą się przychylić do wolą wodza. Przekonany o swojej władzy liczył na pełne posłuszeństwo mimo gróźb za niesubordynację. Czy wobec tego posłowie, inicjatorzy pomysłu przekazania zapytania o konstytucyjność drugiego wyjątku do TK mogli działać bez wiedzy prezesa? Gdyby to było bez jego woli, zawiesiłby ich tak samo jak antyfuterkowców. On nie ma z tym żadnego problemu. Pozostaje pytanie, czy Kaczyński wiedział o wyroku, czy nie? Nie mógł nie wiedzieć, bo data ogłoszenia tego wyroku była zapowiedziana wcześniej. Czy mógłby nie przewidzieć, jaki będzie to wyrok? Panie Leszku, trzeba by być naiwnym przedszkolakiem, by twierdzić, że nie znał, nie spodziewał się takiego wyroku, jaki zapadł. Nie po to kierował swoich sędziów do tego gremium, aby go czymkolwiek zaskoczyli. Pozostaje otwartym pytaniem, czy mógł zapobiec ogłoszeniu wyroku. W tym kraju, w czasie rządów PiS, Jarosław Kaczyński wszystko może. Nawet działać bez wymaganego trybu.

Zostawię kwestię listy posłów inicjatorów skierowania zapytania do TK bez komentarza, tylko dlatego, że oko.press pokazało skan oryginalnej listy. Oczywiście, może pan zarzucić temu mediu oszustwo, rzecz w tym, że żaden poseł PiS tego nie zrobił, a oni takich spraw nie puszczają płazem.

Na koniec odniosę się do argumentu o uznaniu życia za wartość najwyższą. Dyskwalifikuje pana stwierdzenie „Bóg zarezerwował sobie prawo do decydowania o życiu” i przymuszanie niewierzących do takiego interpretacji wartościowania życia. Bo o ile mogę się zgodzić z tezą, że życie jest najważniejsze, to w żadnej mierze nie uznaję tego, jako boskie prawo, skoro w żadnego Boga nie wierzę. Pozostaje kwestia „wartości najwyższej”. Jeśli ją interpretować dosłownie, to jest to pojęcie względne, całkowicie zależne od kultury społecznej, w jakiej żyjemy. By nie być gołosłownym odniosę się do problemu uchodźców. Czy ich życie jest dla nas wartością najwyższą? Teoretycznie powinno być, niestety z tym bywa różnie, szczególnie w naszym kraju. Ok, uchodźca to nie dziecko nienarodzone, potrafi już sam decydować o sobie, co nie zmienia faktu, że on też jest życiem, i jak pan twierdzi – jego życie jest wartością najwyższą. 

No właśnie – sam pan napisał, że tę pierwszą wersję to sam Prezes włożył do zamrażarki. Jarosław Kaczyński jest takim politykiem, który bardzo bacznie przygląda się sondażom. Ja bym się nie zdziwił, gdyby się okazało, że ktoś mu wyciął numer (tyle, że do tego nigdy się nie przyzna). Ale to jest wątek całkowicie uboczny, bo przecież sam pisałem, że gdyby o wszystkim wiedział wcześniej, to i tak społeczeństwo nie byłoby przygotowywane do tych zmian.
A z kolei to, co orzeknie TK było całkowicie jasne – to orzeczenie nie mogło być inne, niż wcześniejsze w tych sprawach jeszcze z czasów Andrzeja Zolla i następnego z czasów Andrzeja Rzeplińskiego. No i było takie (dlatego wcześniej Prezes zadbał o tę zamrażarkę).
A teraz to, co najważniejsze: Dyskwalifikuje pana stwierdzenie „Bóg zarezerwował sobie prawo do decydowania o życiu” i przymuszanie niewierzących do takiego interpretacji wartościowania życia.
Bardzo proszę czytać uważnie – przecież bardzo wyraźnie podkreślałem, że to stwierdzenie dotyczy wierzących – pan nim nie jest, więc wcale nie oczekuję od pana uznania tego zdania (tym bardziej proszę mi nie insynuować tego, że takiego podejścia od pana oczekuję).
Natomiast wielokrotnie podkreślam, że to, co pan przypisuje wyłacznie wierzącym, dotyczy każdego, kto uznaje że życie jest dobrem najwyższym.
I proszę oszczędzić sobie tego bełkotu, jakim chciał mnie pan uraczyć. Jeśli jakaś wartość jest najwyższa, to jest najwyższa – a więc nie ma żadnej innej, która miałaby w nią godzić! A więc jedyna sytuacja dopuszczalnej aborcji, to wybór między życiem dziecka, a życiem matki, o ile nie można uratować jednego i drugiego. Jeśli pan widzi jeszcze inne sytuacje, które oznaczają możliwość aborcji, to mówi pan, że życie nie jest wartością najwyższą (lecz wskazuje pan inne wartości, które od życia są ważniejsze). 

Wcześniej pisałem, że nie godzę się na pyskówki. Imputowanie mi bełkotu, eliminuje mnie z dyskusji, bo to nie jest argument, nawet jeśli się pan ze mną nie zgadza. 

A co ja na to poradzę, że pan mówi bełkotliwie? Wytłumaczyłem panu, co to znaczy życie jest wartością najwyższą – pozostawało panu albo wskazać wartości, które pan uważa za wartości wyższe, niż życie ludzkie, albo zgodzić się ze mną, że jedynie zagrożenie życia matki jest jedyną przesłanką do aborcji. Ale pan nie uczynił ani jednego, ani drugiego – wyraźnie widać, że co by pan nie powiedział, to pan sam we własnych oczach by się ośmieszył. Więc pan się obraził.
No trudno, z człowiekiem, który nie ma odwagi spojrzeć na siebie w prawdzie, trudno dalej rozmawiać. 

 

„Pokolenie JP2 kontra pokolenie .JPG”

To pokolenie, które ma gdzieś nie tylko konserwatywno-kościelny panteon wartości, bo wychowały je internet, memy, Netflix, k-pop i influencerzy. To pokolenie, które nie czuje się w jakikolwiek sposób zobowiązane do przestrzegania konwenansów życia społecznego i jakichś estetycznych reguł, które miałyby wyznaczać sposób, w jaki mogą wyrażać własną opinię. Większość swojego życia spędzili całkowicie zanurzeni w anglocentryczną przestrzeń informacyjną, strumień treści kulturowych, który pokazywał im, że to, co dla konserwatywnej prawicy i tradycjonalistycznych dziadków oraz rodziców jest bolszewicką egzotyką (czyli np. prawo do aborcji), dla śledzonych przez nich youtuberów, tiktokerów czy bohaterów seriali jest świętym standardem. Co więcej, standardem, którego należy się domagać i który można afirmować.

To fragment artykułu Jakuba Wencla z Krytyki politycznej.
Szczęśliwie nie cała młodzież jest taka, jak ją widzi autor, ale to ta młodzież dominuje w Strajku Kobiet – nie zabraknie więc wulgaryzmów, jako paliwa tego strajku, wszak To pokolenie, które nie czuje się w jakikolwiek sposób zobowiązane do przestrzegania konwenansów życia społecznego i jakichś estetycznych reguł, które miałyby wyznaczać sposób, w jaki mogą wyrażać własną opinię. 

Czytajmy zresztą dalej:

Stąd zresztą szok termiczny rządzącej prawicy, która zobaczyła, do jakiego stopnia – do którego nie była wcześniej przyzwyczajona – błyskawicznie podniosła się temperatura gniewu na protestach. Politycy, kapłani i publicyści, których młodość przypadała często jeszcze na lata 60., doznali dysonansu kulturowego po konfrontacji z dzisiejszą młodzieżą. W obecnych okolicznościach ta młodzież nie waha się krzyknąć „wypierdalać!”, pomazać pomnik papieża, zamówić kilka ton węgla do domu Kai Godek, tańczyć do wulgarnych antypisowskich coverów hitów swojego dzieciństwa (a więc połowy poprzedniej dekady, dla tych jeszcze nieczujących się wystarczająco na tych protestach staro). Robi to w obronie prawa do aborcji. I ten kulturowy dysonans jest być może najciekawszy i najbardziej znaczący dla dalszych długofalowych zmian społecznych w kraju. 

To jest oczywiście marzenie dzisiejszej lewicy – dla nas to kompletny bełkot, ale jednak działa… Akcja od dawna przygotowana (choćby te setki tysięcy plakatów) i tylko czekała na odpowiedni moment. Doczekała się, no i teraz to działa…

*  *

Nie sądzę, by ta rewolucja, która tak się marzy lewicy, unicestwiła świat – im więcej takich aktów chamstwa, brutalności, braku jakiegokolwiek poszanowania dla wartości, bezmyślnego niszczenia wszystkiego, co na drodze, tym większe będzie pragnienia spokoju, normalności. Zrodzi się potrzeba zdecydowanej większości społeczeństwa, by z tym wszystkim zrobić wreszcie porządek! Zawodowi zadymiarze będą docierali do co raz mniejszej liczby ludzi.

Większym problemem będzie jednak to, by w przyszłych wyborach prawica otrzymała wsparcie młodzierzy; w poprzednich PiS był dumny z siebie, że to on miał największe  wsparcie młodzieży – w tych już tego nie było, a w następnych już cała młodzież będzie anty-PiS.

Jedyne szanse na młodzież wśród prawicy będzie miała Konfederacja, bo przecież nie cała młodzież jest taka, jak ją widzi Krytyka polityczna – część młodzieży pozostaje głęboko ideowa z nastawieniem na prawdziwe wartości, dla której wolność w zabijaniu dzieci nienarodzonych nie jest jakąkolwiek wartością. Ale ta młodzież zawsze pozostanie wyczulona na zgodność codziennych wyborów z głoszonymi poglądami i to znajdzie właśnie u Konfederatów (choć i tam konkretne zachowania niektórych polityków nie znajdą zrozumienia). Konfederacja również straciła w sondażach wyborczych (i to relatywnie więcej niż PiS), bo do Konfederacji przyznawali się również Ci, dla których najważniejsza była wolność gospodarcza, a tradycyjne wartości stanowiły pewien balast, ale jak sądzę, właśnie w Konfederacji znajdzie swoje miejsce spora część młodzieży i to właśnie ona będzie mogła oddziaływać na rówieśników.

To tak, jak o. Adam Szustak uważa, że dla Kościoła nadchodzą dobre czasy, bo w Kościele pozostaną tylko ci, którzy Ewangelię realizują na codzień w swoim życiu (co będzie stanowić prawdziwą odnowę Kościoła), tak to samo może nastąpić w polityce, by wreszcie było widać polityków, których poglądy nie zmieniają się od sondażu do sondażu.

 

Emilek umarł dzień po wyroku Trybunału

Obecna sytuacja przeraża, jak to łatwo daje sę manipulować młodymi ludźmi, że wygląda na to, iż to, co nie udało się ani Niemcom, ani Sowietom, uda się dzisiejszej lewicy. Dawno przygotowywana akcja wystąpienie przeciw Kościołowi, która wymagała wydrukowania i rozesłania po całym kraju odpowiednich plakatów, została uruchomiona pod pretekstem wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

Najlepszą odpowiedź czysto merytoryczną, udzielił prezes Ordo Iuris Jerzy Kwaśniewski:

To będzie bardzo osobiste wspomnienie.

Nasz Emil Ludwik umarł w piątek.

Umarł otoczony modlitwą w pospiesznej drodze do szpitala.
To był trzydziesty tydzień ciąży. Odkąd usłyszeliśmy diagnozę wiedzieliśmy, że ma niewielkie szanse i to tylko, jeżeli utrzymamy ciążę przez kilka tygodni. Było już jasne, że to nie powtórka z błędnych diagnoz starszych synów, którym przypisywano a to zespół Downa a to inne ciężkie wady, zachęcając od razu do szybkiej aborcji. Tym razem diagnoza była prawidłowa. Rosnąca wada tętniczno-żylna wpływała wyraźnie na rozwój mózgu Emila i przeciążała jego serce, które zajmowało już połowę klatki piersiowej. Opuchnięte ciało utrudniało ruchy. Chwytaliśmy każdy cień nadziei by ratować synka i utrzymać go na tyle długo, by mógł urodzić się i przejść skomplikowaną operację.
Jednak umarł nie czekając na dobry czas.
Żal do świata, lekarzy, Boga i samych siebie wycisnął łzy, rodził rozgoryczenie.
To wszystko ustało, gdy wzięliśmy Emila w ramiona. Dwie godziny pożegnań przekuły bunt i żal we wdzięczność za czas, który Emil miał dla nas. Patrząc na jego oczy, nos, paluszki, opuchniętą ale śliczną główkę… doświadczyliśmy uspokojenia i pogodzenia z losem. Kto nie doświadczył takiego pożegnania musi nam uwierzyć.

Dziękujemy lekarzom, położnym, pielęgniarkom, salowym. Dziękujemy wszystkim, których modlitwa umożliwiła nam przeżycie tego czasu zgodnie z wolą Bożą.

Gdyby nie sytuacja ostatnich dni, ta historia zostałaby wyłącznie w naszej rodzinie.
Dzisiaj jednak może być dla kogoś potrzebnym świadectwem.

I rzecz ostatnia. Emilek umarł dzień po wyroku Trybunału.
Umarł jako równy swemu rodzeństwu, pomimo ciężkiej i śmiertelnej choroby przywrócony na dzień przed śmiercią pod ochronę prawa.

Jerzy i Beata Kwaśniewscy

 

Jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie

(13) Ktoś z tłumu odezwał się do Niego: „Nauczycielu, powiedz mojemu bratu, aby podzielił się ze mną spadkiem”. (14) Lecz On mu odpowiedział: „Człowieku, któż Mnie ustanowił sę­dzią albo rozjemcą nad wami?”. (15) Powiedział też do nich: „Uważajcie i strzeżcie się wszelkiej chciwości, bo życie nie polega na gromadzeniu bogactwa ani nie zależy od tego, co się posiada”. (16) I opowiedział im przypowieść: „Pewnemu bo­gatemu człowiekowi obficie obrodziła ziemia. (17) Zastanawiał się: «Co mam zrobić, skoro nie mam już gdzie gromadzić plo­nów? (18) W końcu postanowił: «Zrobię tak: zburzę moje spi­chlerze i zbuduję większe. Tam wszystko zgromadzę: zboże i moje dobra. (19) I powiem sobie: Masz wielkie dobra, starczą ci na długie lata; odpoczywaj, jedz, pij i baw się!». (20) Tymczasem Bóg powiedział do niego: «Głupcze, tej nocy życie ci bę­dzie odebrane. Komu więc przypadnie to, co przygotowa­łeś? (21) Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem”. (Łk 12) 

Dziś nietypowo, bo notka nie będzie dotyczyła czytań niedzielnych, a dopiero dzisiejszych – poniedziałkowych. A dzień to szczególny, bo wpominamy błogosławionego Jerzego Popiełuszkę. Jednak kazanie, jakie dzisiaj usłyszałem, a wygłosił je ks. Piotr Celejewski, wikary ze Świątyni Opatrzności, nie odnosiło się wprost do ks. Jerzego (choć akurat on łatwo mógł odpowiedzieć na końcowe pytanie z tego kazania), lecz było komentarzem do dzisiejszego czytania (do tej pory zawsze umieszczałem filmiki z You Toobe’a, które zamieszczała Świątynia Opatrzności, ale nastąpiła zmiana zasad i teraz wszystkie one pokazują się z napisem Film prywatny; z tą sprawą napisałem do parafii – po 8 dniach ktoś odczytał mojego maila), ale odpowiedzi nie dostałem, a filmiki nadal są prywatne – tym razem zapisałem tekst): 

Chrystus nie był nigdy przeciwny dobrom materialnym. Ale wielokrotnie nauczał, że pieniądze mogą zniszczyć człowieka. Dlaczego?
Bo pieniądze dają iluzoryczne poczucie bezpieczeństwa, iluzoryczne poczucie samowystarczalności. Ale pieniądze kiedyś się skończą. Nie chodzi o to, że się skończą na naszych kontach (może być tak, jak w przypoawieści dzisiejszej Ewangelii, może być ich w nadmiarze). Ale w pewnym momencie pieniądze tracą siłę nabywczą. Każdy z nas w swoim życiu spotyka się z takimi sytuacjami, wobec których pieniądze nie mają żadnej wartości: Choroba. Śmierć.
Pieniądze nie mają żadnej wartości, bo nie możemy za nie kupić ani jednego dodatkowego dnia.
Chrystus przestrzega przed chciwością, bo chciwość zrodziła się raju, wtedy kiedy człowiek odłączył się od Pana Boga. I zaczął być głodny i głód tę pustkę zaczął wypełniać różnymi rzeczami, przedmiotami – i ciągle jest głodny.
Przeciwieństwem chciwości i walką z chciwością jest hojność, umięjętność dawania. Hojność jest cechą boską i tej hojności mamy sie uczyć od Chrystusa podczas Eucharystii. Chrystus jest hojny. Rozdaje samego siebie. On nie daje nam czegoś – On daje nam siebie!

Taką postawę mamy my przyjąć wzglęm tych, których spotykamy na drodze życia i być wobec nich hojni.
Kiedyś ktoś powiedział, że można nas okraść z tego, co posiadamy; ale nikt. nigdy, nie może nas okreść z tego, co dajemy innym.
Któregoś dnia każdy z nas, jak tutaj jest, stanie przed Panem Bogiem na egzaminie, po którym nie ma poprawkowego. I Pan Bóg zada jedno pytanie:
Czy nauczyłeś się kochać?
Czy ludzie przy tobie czuli się kochani?

Mnie również Pan zada te pytania – i jak sądzę całkiem niedługo (w piątek mam biopsję w oparciu o MR – co niemal pewne potwierdzi wcześniejszą diagnozę). Odpowiedź na oba będzie negatywna. A egzaminu poprawkowego nie będzie.