W odpowiedzi Mirkowi:
Dlaczego zwracam taką uwagę na to, czy anioł się ukazał, czy jedynie wszedł do Niej?
Gdy anioł się ukazuje, to już to widzenie obiektywizuje samo wydarzenie – nie grozi to, co zawsze w takich przypadkach jest największym zagrożeniem, że człowiek spotka samego siebie! Gdy ukazuje się anioł wiemy, że za tym wydarzeniem stoi ktoś większy od nas samych – najprawdopodobniej sam Bóg!
(choć oczywiście pewności nie ma – to może być sztuczka szatana)
Umówmy się jednak, że większości z nas nigdy żaden anioł się nie ukaże!
To bardzo charakterystyczne, że w najważniejszym w historii ludzkości objawieniu anioł również się nie ukazał!
Jak pisze Łukasz Anioł wszedł do Niej i rzekł.
Osoba, która doznaje takiego objawienia słyszy słowa swego anioła dokładnie tak samo, jak własne myśli. Czuje, że te myśli pochodzą od Ducha Świętego (bo to się czuje, choć większość księży mówi, iż czuje się tylko skarpetki, a w wierze niczego się nie czuje), ale tak na prawdę te myśli nie różnią się niczym od własnych myśli.
Przypomnijmy, co mówił anioł – Bądź pozdrowiona, pełna łaski. Pan z Tobą. Maryja słyszy te myśli, czuje, że to przemawia Duch Święty…
Ale czytajmy, co pisze Łukasz – Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie. Jej umysł pracuje na wielkich obrotach i stara się zobiektywizować to wydarzenie – doskonale pamięta to, o tych skarpetkach, a przez to wie, że swoim rozumem, musi rozstrzygnąć, czy to jej myśli, czy też rzeczywiście myśli pochodzące od Ducha Świętego? To jest przecież największe zagrożenie życia wiarą – że zamiast spotkać Ducha Świętego, spotka się samego siebie!
Wysłannik Boży doskonale wyczuwa to zaniepokojenie i zaczyna od łagodnych słów: Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Początek brzmi nieźle i rzeczywiście uspokaja. Ale dalsze słowa burzą to kompletnie: Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On …
To jest ten moment, w którym owa weryfikacja rozumem nie przechodzi! Jaki syn! Co to ja nie wiem, skąd się biorą dzieci!. U Łukasza te słowa zostały zapisane jako Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?. To nie jest pytanie do anioła – to jest wynik weryfikacji własnym rozumem zdarzenia, o którym Maryja pierwotnie czuła, że jest spotkaniem z Duchem Świętym (A jednak kapłani z tymi skarpetkami mają rację!)
Wydawać by się mogło, że misja anioła przegrana. A jednak anioł się nie poddaje i po prostu odpowiada na pytanie, które było jedynie pytaniem retorycznym: Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, która uchodzi za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.
To, co wcześniej rozum Maryi odrzucił jako nielogiczne (a przez to nie mogące pochodzić od Boga – pamiętajmy Bóg jest ponad naszą miarę logiczny), nagle okazuje się, że jest przepełnione wewnątrzną logiką!
No tak – to mówi Bóg! I jeszcze te szczegóły dotyczące Elżbiety – jakby to nie był wysłannik Boży, jakby to było kłamstwo, to nie mówiłby takich rzeczy, bo przecież są one łatwo sprawdzalne!
To w tym momencie Maryja swoim rozumem ostatecznie zweryfikowała, iż rzeczywiście do Niej przemawia nie kto inny, lecz sam Duch Święty!
Ta konstatacja oznaczała jedno – zgodę Maryi Oto ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa. To FIAT było natychmiastowe (nie zadawała już żadnych innych pytań) i było bezwarunkoweo (no dobrze, niech już tak będzie, ale… – niczego takiego nie było). Misja anioła zakończona – jak napisał Łukasz Wtedy odszedł od Niej anioł.
W tym czytaniu, które przypadało na tamtą niedzielę, nie było już hymnu Magnificat, ale przypomnę, że właśnie bezpośrednio po owym FIAT, Maryja odśpiewała ten hymn. To bardzo ważny szczegół, bo obrazuje on, jak nasza zgoda na wypełnienie woli Bożej (choćby po ludzku najstraszniejszej – bo po ludzku patrząc zgoda Maryi oznaczała dla niej śmierć), wypełnia nas bezgraniczną radością.
* * *
Zwracałem uwagę, że to bardzo charakterystyczne, że najważniejsze w historii ludzkości objawienie niczym w swej istocie nie różniło się od tych naszych objawień, jakie sami przeżywamy…
Jaki z tego wyciągam wniosek? – że było tak, bo Bóg chciał, by Maryja była dla nas naszym największym wzorem!
Pamiętajmy, do każdego z nas Bóg może przyjść, może przedstawić Swoją wolę wobec nas, a my powinniśmy postępować dokładnie tak, jak Maryja – czując, że to mówi do nas Duch Święty, powinniśmy starać się własnym rozumem zweryfikować, czy to rzeczywiście On (szukając w tych myślach jakiś sprzeczności, nielogiczności), a gdy przekonamy się ostatecznie, iż to rzeczywiście przyszedł Duch Święty, powinniśmy natychmiastowo i bezwarunkowo wypowiedzieć swoje FIAT.
Ostatecznym potwierdzeniem stanie się wielka radość, która nas ogarnie.