Dziś bardzo nietypowo, ale nie chciałbym, aby zaginął pewien dialog, który prowadziłem na facebooku. Dlatego po długiej przerwie będzie jedna notka i to na dodatek kompletnie areligijna.
Na początku była wypowiedź pewnej Pani:
Gabriela udostępniła link w grupie Warszawy historia ukryta – spacery.
Dziś Warszawa to las dźwigów, kiedyś Warszawianie zadzierali głowę i widzieli jak powstaje Pałac…Trudno zapomnieć czyj to był dar dla ludu bratniej Warszawy, ale nie wyobrażam sobie Śródmieścia bez tego budynku. W jego cieniu mijały moje przedszkolne i podstawówkowe lata…nie tylko moje…w jego cieniu wychowało się wiele pokoleń…
którą to wypowiedź skomentowałem następująco:
Leszek Warszawianie może i zadzierali głowy, ale Warszawiacy chyba niespecjalnie…
No i od tego zaczął się dialog:
Cały dialog toczył się w takich typowych klimatach warszawskich (Warszawiacy są przywiązani do tego określenia), ale pointa jest bardziej ogólna, bo to znamienne dla naszych czasów (a odziedziczone po PRL-u), że dziś się nie równa do tych, do których się wchodzi, lecz przyjmuje się, że wszystko wolno. To jest ta tajemnica, dla której wokół nas jest tyle chamstwa – w tym w życiu publicznym.