(3)

Tak się cieszyłem z przerwania tego cyklu, ale niestety moja radość okazała się być przedwczesna. Jedyny skutek tego anonimu będzie w końcu taki, że będę musiał kontynuować cykl – choćby po to, by opowiedzieć tę historię do końca, by na wierzchu nie pozostały te wszystkie ohydne sugestie, że szukałem jakiejś panienki do łóżka. Po pierwsze bo to jest obraźliwe dla Panny W Jednym Kolorze, a po drugie, bo to po prostu nieprawda. Prawda się zawsze wybroni, no ale po to, by mogła się bronić, musi być opowiedziana. Chciałem to jakoś skonsultować z Panną W Jednym Kolorze, dowiedzieć się, jak to wszystko wygląda od jej strony, ale nie odpowiada na maile (mało – zdaje się, że zlikwidowała swoje konto, a żadnych innych namiarów na nią nie znam; kiedyś usilnie mnie namawiała na GG, ale się nie dałem i teraz żałuję) i wygląda na to, że decyzję będę musiał podjąć sam. No to opowiadam:

3.

 

To właśnie od niej były te słowa, których ujawnienie później ją tak zraniło „nie wiem czy powinnam Ci to pisać… ale chciałabym mieć takiego tatę jak Ty…”. Bała się trochę tych słów, bo poprzez nie podkreślała mój wiek, a nie wiedziała, jak ja to przyjmę; tymczasem sprawiła mi tym wyznaniem największą radość, bo zobaczyła we mnie tego, którego chciałem, by we mnie widziała.

Zabrzmi to może paradoksalnie, ale to dzięki niej uczyłem się być ojcem i co ważne, zaczynałem wierzyć, że mogę nim być (także w stosunku do niej, ale nade wszystko w stosunku do rzeczywistych dzieci).

Przychodziło mi to łatwiej, niż w przypadku realnego syna, bo to ona mnie wybrała (a syn został na mnie skazany) – to raz, a dwa: mój syn musiał mnie odrzucić ze względu na identyfikację z własną płcią – Panna W Jednym Kolorze swoją kobiecość już dawno zbudowała i dla niej to, jakim jestem mężczyzną, nie miało absolutnie żadnego znaczenia.

Dla syna ojciec jest wzorcem bycia mężczyzną; gdy prawdziwy ojciec nie jest mężczyzną, to syn nie ma innego wyjścia, musi ojca odrzucić – inaczej sam nigdy mężczyzną by się nie stał. Córka z kolei w relacji ze swoim tatą buduje swoją własną kobiecość; odbywa się to jednak w wieku mojej prawdziwej córki – to dla mojej córki jestem ważny jako mężczyzna i choć nim nie jestem, to może mimo wszystko jakoś tę rolę wypełnię (w każdym razie w realu jest to najważniejsze zadanie, jakie mam do wypełnienia).

Te dwie rzeczy – to, że to ona mnie wybrała oraz to, że dla niej nie miało znaczenia, czy ja jestem chłopem, czy nie, składały się na to, że to właśnie dzięki Pannie W Jednym Kolorze miałem szansę nauczyć się roli ojca.

 

(Na wszelki wypadek, żeby nikt nie miał najmniejszych wątpliwości – to nie był obowiązek Panny W Jednym Kolorze pomóc mi w tej nauce; to była jedynie szansa, jaką wydawało mi się, że mam; szansa, której nie umiałem wykorzystać, a wina za to, że tego nie wykorzystałem, leży jedynie i wyłącznie po mojej stronie.

I druga uwaga – to co prawda jest bardzo wyraźnie powiedziane w dalszym tekście, ale podkreślam już teraz, by nie było żadnych nieporozumień – te słowa, które cytowałem na wstępie, były jedynie i wyłącznie zwykłym komplementem; ja tu opowiadam po prostu, jakich to marzeń sobie nie namarzyłem)