Tylko w swojej ojczyźnie…

(1) Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. (2) Gdy nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd On to ma? I co za mądrość, która Mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez Jego ręce! (3) Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry?» I powątpiewali o Nim. (4) A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». (5) I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. (6) Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał. (Mk 6)

Znacie to? – myślę, że każdy to zna, bo tu nic się nie zmieniło.
Skąd to się bierze? Dlaczego te wszystkie pytania  Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także Jego siostry? tak łatwo prowadzą do tego, by odrzucić wszystko, co mówi prorok?

Istotą odrzucenia wszystkiego, co mówi prorok, jest przyjmowanie wobec niego postawy NAD. Lekceważymy wszystko, co mówi, bo przecież wiemy, że on nie dorasta nam do pięt. Gdyby mówił to ktoś wykreowany przez media na autorytet, to miałby jakieś szanse na to, by go słuchać (pod warunkiem, że jego poglądy byłyby zbliżone do naszych); gdy jednak przemawia ktoś inny, a w szczególności ktoś, o kim coś wiemy, kogo osądziliśmy już kiedyś wcześniej, to na pewno przyjmiemy postawę NAD.