Bez wyborów

U Basi napisałem:

Najważniejsze, że nie potwierdziło się to zagrożenie, o którym sam u siebie pisałem – gdyby Budka nie był taki głupi, to wszystko mogło się inaczej potoczyć.
Ale co będzie dalej, też nie jest wcale takie jasne – założenie było takie, że Sąd Najwyższy uzna, iż wybory były nieważne – wtedy można rozpisać nowe wybory.
Ale kto wie, co SN zadecyduje?
Izba dyscyplinarna została co prawda odwieszona, ale i tak jest tam sporo sędziów, którzy z samego założenia będą robić naprzekór. Argument jest jeden i to poważny – jak można unieważnić coś, czego nie było? Procedura unieważniania wyborów została wymyślona dlatego, że po odbyciu się wyborów ktoś może zgłaszać fałszerstwa, brak powszechności itd, itp. Po to została wymyślona instytucja unieważniania wyborów. Sytuacja, która jest, jest czymś zupełnie innym.
A więc może się okazać, że SN nie orzeknie wcale, iż wybory były nieważne. A jak tego nie orzeknie, nie nie ma podstaw do ogłoszenia nowych wyborów.
To jest ten wariant, w którym wybory byłyby 23 maja (to jest ostatni dzień – nie 24, jak ktoś napisał – wybory byłyby w sobotę).

A nieco później dodałem:
Paradoks jest taki, ci sędziowie, którzy będa się przeciwstawiać unieważnieniu wyborów, w dużej mierze będą się kierować drażnieniem Obozu Zjednoczonej Prawicy – użyję tego sformułowania, aby być precyzyjnym (choć oni sami będą mówić, że to działanie antyPiS); tyle tylko, że efekt końcowy będzie zgodny z tym, czego chce Jarosław K., a przeciwne temu, co chce Jarosław G. Jarosław K. powie, że bardzo mu przykro, iż tak to wyszło, ale w gruncie rzeczy będzie się cieszył (a Jarosław G. będzie musiał to przełknąć i niczego nie okaże).

Wczoraj po 9 godzinach obrad Sądu Najwyższego (na 99 sędziów przybyło 97 na posiedzenie zwołane przez sędziego Kamila Zaradkiewicza) nie udało się nawet wybrać komisji skrutacyjnej. Przypominam, że celem tego posiedzenia jest wybór 5 sędziów spośród siebie, by Prezydent jednego z nich mógł ogłosić I Prezesem SN. Póki co chodziło o wybór tych sędziów, którzy policzą głosy  – o nic więcej. SN zajmował się tym przez 9 godzin, ale to okazało się za mało, by wybrać tych, którzy będą liczyć.

Skąd to się wzięło, że tego nie zrobili? O co w tym wszystkich chodzi? – przecież nie o to, by sędziowie tego nie potrafili zrobić! To pokazuje jedynie, jak bardzo sędziowe SN nie chcą tego zrobić! Sędzia Kamil Zaradkiewicz jest tylko po to, by doprowadzić do wyborów następcy Małgorzaty Gersdorf (sam nawet z góry zapowiedział, że nie będzie kandydował na tę funkcję). Zasadniczo to ona powinna była poprowadzić te wybory, ale ich w ogóle nie zwołała. Sędziowie nie wybierając przez 9 godzin komisji skrutacyjnej, będą szli tą drogą, jaką wskazała była I Prezes, by pokazać światu, że w Polsce nie ma praworządności, bo w Polsce nie działają podstawowe organa, jak Sąd Najwyższy (skoro nie wyłonią kandydatów, to Prezydent nie będzie mógł nikogo wybrać na funkcję I Prezesa – pójdzie w świat, że Jarosław K. narzucił Sądowi zarząd komisaryczny, a sędziowie jedyne, co mogą zrobić, to tylko go bojkotować!).

Czy wobec takiej obstrukcji ze strony sędziów Sądu Najwyższego można się spodziewać ogłoszenia nieważności wyborów? – no chyba raczej nie!  Obawiam się, że SN tego nie orzecze.

Jak sądzę Jarosław K. to przewidział i już dawno przygotował mowę: Wybacz drogi imienniku, ale w tej sytuacji wybory będą musiały się odbyć 23 maja!

Pytanie jednak, czy nie będzie jeszcze gorzej i SN nawet nie orzeknie, że nie mógł orzekać w sprawie wyborów, bo te w ogóle się nie odbyły – ale w ogóle nic nie orzeknie. I co wtedy?