Polak w Plymouth zmarł

Jeszcze nie tak dawno Ewa Błaszczyk mówiła (wp.newsrom):

– Zadziwia mnie to stwierdzenie, że godnie jest umierać, będąc zagłodzonym i pozostawionym bez nawodnienia, a niegodnym jest być transportowanym. To jest kuriozalne. Na co dzień spotykamy się z takimi pacjentami w naszej klinice. Jak robiliśmy z Japończykami stymulatory, to właśnie byli ludzie, dla których wskazaniem do zabiegu była minimalna świadomość. Tu nie było stwierdzonej śmierci mózgu. Pacjent nie jest na żadnych urządzeniach. Wszystko wskazuje na to, że jest w takim stanie, żeby natychmiast rozpocząć neurorehabilitację.

Powrót do świadomości w przypadkach takiego uszkodzenia mózgu, jest możliwy. – Ponad połowa pacjentów z „Budzików” wychodzi na własnych nogach. Często pacjenci mówią bardzo ładnie, czasem z różnymi wadami, niemniej uczestniczą w życiu i wygłaszają zdania, że są zadowoleni z jego jakości.

Ze 30 lat, jak już z Ewą nie rozmawiałem – jeszcze żył jej mąż, Jacek Janczarski. Podziwiałem jej odwagę życia mimo tylu ciosów, które na nią spadały. Podziwiałem dobro, jakim innych darzyła. Tutaj też chciała nieść dobro… Jednak żyjemy w cywilizacji śmierci.

Ta iskra chciałą wyjść z Polski, ale nie docierała do sumień współczesnych ludzi…