4.
Zapowiadałem trzy odcinki, a dopisałem jeszcze czwarty.
Dlaczego? – by postawić parę kropek nad i.
Myślę, że wszyscy wpadli na to, że bezpośrednią przyczyną napisania tego cyklu były te bezsensowne oszczerstwa pod moim adresem, do jakich posunął się szantażysta. Bo tak to już z szantażami jest, że niby każdy wie, że nie należy takich rzeczy traktować poważnie, a jednak jakiś smród pozostaje. Chciałem więc wszystkim przypomnieć, że gama uczuć związanych z przyjaźnią i miłością jest znacznie szersza, niż sama tylko miłość erotyczna.
Jednak choć bezpośrednia przyczyna powstania cyklu była taka, to miał to być tekst ogólny, poruszający ważny w moim przekonaniu problem i to problem dotyczący wszystkich. Niestety u większości czytelników pojawiła się postawa mnie to nie dotyczy (no bo ja nie jestem ani podtatusiałym facetem, ani dziewczyną zakochaną w księdzu) (dopisuję to po publikacji pierwszego odcinka).
Tymczasem problem dotyczy każdej z was – każda z was powinna umieć nazwać uczucia, jakie się w niej rodzą.
Choćby takie uczucia, jakie rodzą się w was do starszych mężczyzn, którzy akurat księżmi nie są. Reakcje na to, jakie znam, są dwojakie – wchodzicie w pełni w takie układy, traktując je, jakby to była miłość erotyczna, a dopiero po jakimś czasie dostrzegacie, że to nie o to chodzi i zaczynacie nazywać ten układ toksyczną miłością, lub mówicie, że to tylko seks. Chcecie to przerwać, ale nie potraficie.
Druga reakcja jest odwrotna – od tego trzeba uciec jak najdalej, to uczucie mnie zniszczy, nie dam sobie z nim rady, rozbiję rodzinę, unieszczęśliwię i siebie i jego. Koniecznie trzeba spalić za sobą wszelkie mosty, by oddalić to zagrożenie.
Pierwszy przypadek niszczy was, bo przecież pragniecie ciepła, pragniecie miłości, a dobrze wiecie, że tego tam nie ma. Nie potraficie jednak odejść, gdyż utraciłybyście nawet to chwilowe złudzenie, że jesteście kochane. Wiecie, że w tym nie ma miłości, ale mimo wszystko wtedy, gdy jesteście razem, czujecie się kochane. I tego nie chcecie stracić.
Drugi niszczy was, bo same czujecie niesmak do siebie – to palenie mostów dużo was kosztuje: rany zadawane jemu, krwawią w was samych. Zaczynacie sobą gardzić, bo przecież same po sobie się nie spodziewałyście takich rzeczy. Aby się ratować, zaczynacie sobie wmawiać, że on zasłużył na takie traktowanie; tworzycie w sobie jego obraz jako człowieka całkowicie zanurzonego w nienawiści. Tylko że ten obraz pęka w każdej konfrontacji z rzeczywistością, bo przecież on nie jest taki. Same więc czujecie jeszcze większy niesmak do siebie i jeszcze bardziej burzycie mosty.
W moim przekonaniu w obu przypadkach jest to efekt niewłaściwie rozpoznawanego rodzaju uczuć, a ściślej narzucającego się wraz ze wzorcami kulturowymi modelu miłości erotycznej – podlega im ten facet (pierwszy przypadek), ale ulegacie nade wszystko wy. O ileż wasze życie byłoby prostsze, gdybyście do tych uczuć, które w was się rodzą, nie dokładały od razu wyobrażeń o Erosie? A dokładacie, jak sądzę, nie dlatego, że bez niego nie potraficie sobie wyobrazić spełnienia swych uczuć, lecz dlatego, że wydaje się wam, że skoro pojawiły się uczucia, to za tym MUSI iść Eros.
Mówiłem, że tekst jest ogólny, że dotyczy wszystkich, a tymczasem piszę jedynie o dziewczynach, które pokochały starszych facetów. Ale to znowu tylko pozór – każdej z was polecałbym tę ostatnią refleksję i to zupełnie niezależnie od tego, w jakim wieku jest ten, którego pokochałyście.
mnie to nie dotyczy?być moze mogło dotyczyć. Zdażało się podkochiwanie w starszych facetach. Jednak tego najważniejszego 'związku’ udało mi się nie spieprzyć:) I jestem z tego cholernie dumna:)Nigdy nie wchodziło w grę zakochanie sie.
I masz z czego być dumna!
Znasz moje zdanie…
Znam i nie – wiem, że nade wszystko nie wierzysz, by ktokolwiek skorzystał z tego, co piszę – i z tym się muszę zgodzić, co widać po braku jakiejkolwiek dyskusji. Jednak co do meritum, to mogę się jedynie domyślać, że nie podzielasz mojego zdania, że uważasz, że Eros ubarwnia znajomości i jego szczypta przydaje się zawsze i wszędzie (tym w końcu jest flirt). No ale to są tylko moje domysły.
Nachalny dydaktyzm nie jest w cenie…poza tym ludzie szybko się nużą…Potrzebują powera w postaci różnorodności. Co do drugiej części twego answera – zgadzam się. Odrobina frywolności pcha ten świat do przodu i ubarwia go pięknie….;-) P.S. Dydaktyzm jakiś czas temu porzuciłam na rzecz zmiany siebie – to zdrowsze i z pewnoscią efektywniejsze…dobrej nocy Leszku…
Ja zmieniać siebie nie mogę – to byłoby samobójstwo – nie mogę wyzbywać się jedynej rzeczy, jaką w sobie cenię. Tak jak głupotą jest takie „od dziś będę zupełnie inny”, tak taką samą głupotą jest zmienianie w sobie jedynej rzeczy, którą się ceni. Jedyny ruch, jaki mam, to uznać ostatecznie, że mój czas już minął (a więc pozostawić mimo wszystko pozytywną ocenę tyle, że odnoszącą się do „wczoraj”). Cieszy mnie bardzo, że moje domysły okazały się trafne.
Prawdę mówiąc nie bardzo wiem , co tak Cię cieszy….;-)Co do zmiany siebie , to nie preferuję opcji – li tylko pozytywnego myślenia…ale to dłuższy temat , nie interesujacy cię , więc po co ciagnąć…tani dydaktyzm już mnie nie jara…;-), Dobra , zostań z tym – co masz…idę spać , dobranoc….
Cieszy mnie, że Ciebie rozumiem (przynajmniej w tej sprawie).
Ale na akceptację szanse marne…;-)
Mój umysł robi się coraz bardziej ociężały i już nie wiem, kto nie ma szans na akceptację przez kogo:(
Mnie przez Ciebie – rzecz jasna….;-)
Występuję jedynie w obronie innych rodzajów miłości, zwracam uwagę, że istnieje nie tylko miłość erotyczna. Ale to nie ma żadnego związku z akceptacją osoby.
Wpadłam z życzeniami…Niech Święty Mikołaj obdarzy wszystkim o czym serce marzy , pa
Witam świętego Mikołaja:)
Witaj Leszku, bezsensownymi krytykami nie warto się przejmować, a tymbardziej szantażami. Temat, który podjąłeś jest szeroki, wielobarwnyi dlatego wzbudza emocje. Uważam, że nie powinieneś rezygnować z prowadzenia bloga. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za maila.
Dzięki serdeczne.
Co niektórzy mylą fascynację erotyczną z milością ( i to chyba większość) i wtedy nieważne czy facet jest 20 lat starszy czy 2. Nie ma ludzi idealnych , każdy z nas przechodzi fascynacje ( tylko nie wszyscy sie dotego przyznają).Życie jednak pokazuje ,że do wszystkiego trzeba dojrzeć i przestać mylić milość z zuroczeniem.Co z tego ,że w łozku jest nam razem dobrze skoro przeszkadzają nam rzucone skarpetki lub niedokręcona tubka pasty do zębów.Miłość to kochać kogoś za jego wady , nie tylko zalety , wtedy i niedoróbki w erotyce mozna wybaczyc i naprawić.Pozdrawiam :)))
A mnie się wydaje, że fascynacja seksualna, to rzadkość – to tylko wynik obowiązujących wzorców kulturowych.
buuuu ktoś tu oszukuje ze statystyką ;( ;( ;( ;( ;(
Nic nie oszukuje, tylko próbuje zgrać sobie na pamiątkę – jak to łatwo oskarżyć (ale wczorajsze 156 nie zawiera żadnych wejść przy zgrywaniu).
Alez tu „nakrzyczales 2 na dziewczyny, kobiety. Wiesz, nie chodzi przeciez tylko o kobiety, mlodsze, czy starsze. Chcemy byc kochane, przytulane, pieszczone, a mezczyzna wzrokowiec najczesciej podnieca sie bardziej i … tak od kroku, do kroku… do Erosa. Milosc to szacunek. Dla mnie to jasne i bez szacunku nie ma milosci. Nie mozna szanowac kogos nie szanujac siebie samej, siebie samego. Czyli zaczynamy od szacunku. Szanujaca sie kobieta nie bedzie „latwa”, a rozumiejaca bardziej znaczenie milosci tym bardziej nie zacznie zwiazku od sexu. Byloby to zaspokojenie tylko swoich potrzeb fizycznych, a nie obdarowywanie partnera soba. Nie bylaby gotowa obdarowac go swoja miloscia, bo milosc musi dojrzec, by dawac siebie w calosci, do przezroczystosci, by dawac swoje cialo mezczyznie, ktorego kochamy i z radoscia, z tym wyroznieniem, ze on chce wlasnie mnie, ze mna tworzyc ta jednosc cielesna, ze mna „odplywac”. Trzeba dojrzec do obustronnego dawania sobie siebie wzajemnie.Ale dlaczego to kobiety maja bardziej kontrolowac sytuacje niz mezczyzni. Przeciez mezczyzna szanujacy siebie samego, szanujacy kobiete nie ma odebranego rozumu, ani samokontroli. Czy on dazac kobiete uczuciem chocby dopiero odczutym, spostrzezonym, czy posunie sie dalej. Chyba, ze siebie nie szanuje.Chyba ze, jej chodzi o przytulanie, o czulosc i nie ma na uwadze, ze to jednak nie ulatwia mezczyznie, by poczekac, by dac uczuciu rozwinac sie…Ale tez od niego duzo zalezy.Wlasciwie jesli stawiamy Erosa na plan pierwszy to nie o milosci tu mowa.
Mówisz, że nakrzyczałem? To aż tak wygląda? Absolutnie nie chciałem nakrzyczeć, chciałem jedynie pokazać, jak można sobie pokomplikować życie przyjmując w podobnej sytuacji dwie skrajne postawy. Przy pierwszej postawie oddala się od siebie tę prawdziwą miłość, a przy drugiej traci to, co Bóg chciał dać; ta postawa, to postawa odpowiedzialności – więc jak mógłbym krzyczeć; tyle że odpowiedzialności „na wyrost” i tego żal.
Teraz doczytalam Twoje rozmowy -odpowiedzi na komentarze pod tym postem. Czyli chodzi o to, by dotarlo do innych… Tak, Ty wiesz i sa tez tacy, ktorzy wiedza. Zakrzyczani przez wiekszosc jako „inni” -ja jestem ponoc „niedzisiejsza”. Tego, co wiem, a dotyczy to wiary, czy jest ogolnie polaczone – nie mowie juz. Czasami tylko mysle dlaczego tak prostych rzeczy ludzie nie wiedza, dlaczego nie potrafili mnie wysluchac w wielu sprawach okreslajac odrazu jako „nawiedzona”, przestan… Czasami po spotkaniach kolezenskich wracam do mieszkania odpoczac, bo czuje sie chyba juz zbyt … zbyt zmeczona tym biegiem za czyms czego nie pojmuje…Ale to moze starosc. Ponoc nie wyglad swiadczy o starosci, a ja mysle, ze i nie wiek. A moze jednak okolice lat 40 to nie wiek dojrzaly ale starosc… Czasami irytuje mnie czas, w ktory wplatane jest nasze zycie. No ale musi byc jakis porzadek. Dobrego dnia zycze.
Jak to dobrze, że tu zajrzałaś (bo to pewnie Ty), bo jakoś nie zauważyłem tego wpisu. Zacznę od końca – od owej starości! Nie przesadzasz aby przypadkiem? Domyślam się, że się zbliżasz do tego wieku i stąd to pytanie; myślę jednak, że tego pytania nie musisz sobie stawiać. A to, że jesteś inna, że nie pasujesz do dzisiejszych czasów, to też nie do końca jest tak – pamiętaj zawsze tak było, iż tylko nieliczni wybierali tę wąską ścieżkę. Jest tak co najmniej od 2000 lat (a zapewne znacznie dłużej). Inne rzeczy różniły ludzi (a nie eros), ale zawsze coś różniło. Bardzo gorąco pozdrawiam i przepraszam, że odpowiedziałem dopiero dziś.