Przypowieść o talentach

19 Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. 20 Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: „Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem”. 21 Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” 22 Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: „Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem”. 23 Rzekł mu pan: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” 24 Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. 25 Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!” 26 Odrzekł mu pan jego: „Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. 27 Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. 28 Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. 29 Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. 30 A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. (Mt 25)

 

Któż nie pamięta tej przypowieści?

Ilekroć sam się stawiam w roli jednego ze sług, nie mam najmniejszych wątpliwości, że byłbym tym, któremu pan dał tylko jeden talent (pan by dobrze wiedział, że nie można się po mnie spodziewać zbyt wiele). Ta suma byłaby dla mnie i tak zawrotna, że podobnie, jak pierwowzór również bym go zakopał, byle tylko nic z niego nie stracić (jeden talent, to lekko licząc coś koło miliona dolarów; jakbym stracił choćby 1%, to przecież bym się z tego nie wypłacił).

A zatem te słowa, które usłyszał tamten sługa, są skierowane również do mnie:

„Sługo zły i gnuśny! … 28 Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. 29 Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. 30 A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.

Pierwszą część rozumiem – rzeczywiście słuszne jest to, by to pierwszy sługa wziął te pieniądze. Ale dlaczego od razu wyrzucać mnie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów?

 

* * *

No cóż wiadomo, że ta przypowieść odpowiada mentalności semickiej (nie tylko żydowskiej – również arabskiej); ludzie z tamtej kultury wiedzą, że pieniądz nie jest wartością samą w sobie – musi na siebie zarabiać! Jeśli więc ja mam właściwie ją odczytać, to muszę to stwierdzenie przyjąć za swoje – inaczej niczego nie zrozumiem.

A zatem to jest pewnik – wszystko, co od Pana dostajemy, dostajemy nie dla siebie, lecz dla innych. Taka to dziwna jest ta arytmetyka boża, że dopiero dzieląc się, mnożymy to, co otrzymaliśmy!

Pytanie więc pierwsze, jaki talent dostałem od Pana? I drugie – jak się tym talentem dzielę?

To, że dostałem, to pewne – przecież nawet ten gnuśmy sługa dostał jeden; jego pan wiedział, że nie może na niego zbytnio liczyć, ale i tak jeden dał. A więc ja również dostałem przynajmniej jeden.

Jaki?

Od wielu lat wydawało mi się, że jest to zdolność uchwycenia istoty sprawy i że właśnie tym talentem dzielę się tu z wami.

Ale z drugiej strony właśnie wczoraj Inside/Zwyczajna napisała na moim blogu „więc się najpierw dokształć, a potem wymądrzaj”. Akurat w tej konkretnej sprawie nie miała racji, ale może rzeczywiście się tu jedynie wymądrzam? Przecież rzeczywiście nie mam odpowiedniego przygotowania. Piszę, jak ksiądz, a przecież księdzem nie jestem (w piątek przedstawiciel „Wydawnictwa M” prosił mnie o reklamę – tytułował mnie księdzem). Może to nie ten talent?