Liczniki cały czas będą rozwijane, ale już jest to, co najważniejsze – odnotowywane są wizyty, przypisywane do komputerów i pokazywane te te komputery, które są najbardziej aktywne.
Jak można założyć sobie licznik?
Po pierwsze trzeba wejść na stronę liczników – najprościej klikając na liczniku z któregokolwiek z moich blogów:
Póki co te moje liczniki niczego nie wyświetlają na tych stronach, na których są umieszczone i stąd może nie tak łatwo je znaleźć (ale najważniejsze, że działają). Po takim wywołaniu pokazywane są wejścia na ten blog, z którego się przyszło:
Oczywiście po takim wejściu można korzystać z menu i oglądać wszystko, co jest dostępne.
Jeśli chcemy założyć licznik dla swojego bloga, należy wybrać z menu stronę logowania:
i stamtąd wybrać Załóż konto:
Gdy wchodzi się do słownika kont, to widzi się tylko własne konto, a więc siłą rzeczy póki co, nie widzi się żadnego konta – trzeba je dopiero dodać:
Do założenia konta potrzebne jest podanie swojego maila:
Normalnie w takim przypadku jest wysyłany mail na podany adres i linkiem potwierdzenia zakładanego konta – u mnie póki co jeszcze tego nie ma. A więc kliknięcie na klawisz Dodaj jest równoznaczne z założeniem konta. Ponieważ konto jest jednak widoczne tylko dla osoby zalogowanej, to go nie widzimy:
musimy wrócić do logowania:
– teraz możemy już wpisać to, co podaliśmy przy zakładaniu konta:
Po zalogowaniu od razu jesteśmy przenoszeni do wyświetlenia wizyt. Siłą rzeczy, skoro jeszcze nie zarejestrowaliśmy żadnego bloga, to wyświetlenie to jest puste:
Musimy przystąpić do rejestracji bloga:
gdzie od razu klikamy na Dodaj:
i wpisujemy podstawowe dane:
Oczywiście przy blogu na onecie wybieramy WordPress:
Wyraźnie zaznaczam, że nie wprowadzam żadnych ograniczeń, jeśli chodzi o liczbę zarejestrowanych blogów:
Na koniec trzeba pobrać kod swoich liczników, co się wywołuje klikając na klawisz Kody liczników – kody są zapisywane w jednym pliku tekstowym, ściągniętym do katalogu Pobrane:
Pobrane kody trzeba teraz wstawić na swoje blogi. W blogerze z panela zarządzania wybieramy Układ:
Klikamy na Dodaj gadżet i wybieramy HTMLJavaSscript. W okienku gadżetu wklejamy kod danego licznika:
I to wszystko – od razu po dodaniu tego gadżetu licznik zaczyna działać.
Na blogach opartych o WordPressa postępowanie jest podobne – wybieramy Wygląd Widgety:
i wybieramy Tekst, przeciągamy go w to miejsce, w którym ma być licznik (proszę pamiętać, że w przyszłości będzie tam wyświetlane informacje typowe dla liczników) i wklejamy do niego kod tego licznika:
I to wszystko.
Korzystanie z liczników jest całkowicie bezpłatne i myślę, że takim pozostanie na zawsze (nie sądzę, by było aż tylu chętnych, by transfer przekroczył wykupiony przeze mnie transfer na linuxpl).
Może pokażę jeszcze, że wszelkie hasła są szyfrowane:
To jest to wprowadzone przeze mnie hasło moje_hasło – jak widać mało podobne.
Jeżeli ktoś będzie chciał zmienić hasło, to może to uczynić – trzeba kliknąć na drugą z widocznych ikonek.
A na koniec może jeszcze jaka jest różnica w korzystaniu z liczników bez logowania i z logowaniem. Pomijając administrowanie kontem różnica dotyczy dostępu do danych – jeśli ktoś ma kilka blogów, to po zalogowaniu będzie widział np. wizyty na wszystkie swoje blogi, a nie tylko na ten, z którego wywołał licznik. Dokładnie tak samo będzie przy najaktywniejszych:
Przewijając tabelę, oglądałbym najaktywniejszych na kolejnych blogach. Przy okazji dodatkowa informacja – podwójne kliknięcie na danym rekordzie w tym słowniku (i analogicznie na słowniku komputerów) wyświetla w odrębnym oknie wizyty z tego komputera. Przykładowo na tym podświetlonym:
Wyraźnie właściciel tego komputera jest bardzo zainteresowany licznikami – wygląda więc na to, że przynajmniej jedna osoba będzie chciała skorzystać z moich liczników.
Leszku – wstąpiłeś na wyższy poziom pisania blogów, ale nie skorzystam – dziękuję; posługiwanie się tym przekracza moje możliwości. Póki co – czy zauważyłeś że zegar najadł się szaleju i szaleje?
Nie bardzo wiem, na czym polega to szaleństwo?
A jaka Tobie wyświetla się godzina na zegarze Twego bloga; bo ja w tej chwili widzę 18,25 albo 6;25 a jest 14;38; co jest grane?
Ja mam 14:39 – sprawdź jaką godzinę masz na swoim komputerze? Podejrzewam, że problem nie jest po stronie mojego zegara, bo on sam nie jest zegarem, który odmierza czas, a jedynie pewną wizualizacją tego zegara, który jest w komputerze.
A tak przy okazji – zaletą tego licznika jest m.in. to, że po odświeżeniu licznika zobaczyłem, że właśnie napisałaś komentarz. Podwójnie kliknąłem na tym rekordzie, otworzyła się Twoja odpowiedź (jak widać raptem minutę po tym, jak ją napisałaś) i okazało się, że pisanie zajmuje mi więcej czasu, niż reakcja na wpis.
Widać na moim komputerze zegar podaje fałszywą godzinę; nie umiem tego naprawić pozdrawiam
Zegar po prawej stronie u góry bloga; w tej chwili jest na nim 9;35
Przepraszam, byłem na rowerze, więc dopiero teraz przeczytałem – jest teraz 18:07. Prawdziwy zegar masz na dole – kliknij tam, a następnie „Zmień ustawienia daty i godziny” (tak jest pod Win7; pod XP jakoś podobnie, choć dokładnie nie pamiętam).
Czy Ty nadal licznikujesz? pozdrawiam ;
Basiu, tak jak moje pisanie okazało się nikomu niepotrzebne, tak jest również z licznikami. Nikt ich sobie nie wziął. Nic więc nie robię.. No prawie nic – przez ten tydzień dopisałem tylko obsługę starego onetu, by się dowiedzieć, czy ci, którzy trafiają na republikę na odtworzony usunięty przez onet mój pierwszy blog, czytają również komentarze, czy nie (okazało się że nie tylko komentarzy nie czytają – nie zaglądają nawet do notek). O tyle to ważna dla mnie informacja, jako że republika w lutym skasuje „Listy…”, o ile nie przejdę na wersję płatną. Teraz wiem, że przechodzenie na wersję płatną nie jest do niczego potrzebne.Próbowałem też coś zrobić z informacjami GEO, ale jak polskie litery zamieniały się w robaczki, tak zamieniają się nadal. Zarejestrowałem się też na jakimś amerykańskim serwisie, ale nie przysłali mi maila z kodem aktywującym. Gdy próbowałem powtórzyć rejestrację, to dostałem odpowiedź, że na takiego maila jest już ktoś zarejestrowany. Być może nie pozostanie mi nic innego, jak utrzymywanie własnej obsługi na MySQL-u (ale wadą tego rozwiązania jest brak aktualizacji).Reasumując – coś jeszcze robię, ale proporcjonalnie do rzeczywistych potrzeb (a ściślej – ich braku), a nie w proporcjach do tego, co jest jeszcze do zrobienia.
„Chodzi mi o to, aby język giętki Powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.Mam wrażenie, że dziś człowiek potrafi nie tylko wypowiedzieć, ale i zrobić wszystko, co pomyśli.Na szczęście to tylko wrażenie.Przekonuję się – dzięki tej Twojej pracy nad licznikami, a raczej dzięki Twoim o niej relacjom – że Wielki Brat rzeczywiście może wiedzieć o nas prawie wszystko, co chce wiedzieć. Ale to Pan Bóg wie o nas wszystko, bez „prawie”.Niezmiennie podziwiam Cię za wytrwałość, Leszku, i gratuluję sukcesu.
Zdecydowanie to nie jest tak, by się dawało zrobić wszystko, co pomyśli głowa. Przykładowo początkowo chciałem zrobić procedurę generującą kod jednego konkretnie wskazanego bloga. Szybko napisałem procedurę, która odczytywała, który blog jest zaznaczony i która generowała dla niego kod. Wynika zapisywałem w LOG-u, więc widziałem, że wszystko działa dobrze. Powstał jednak problem, jak to przekazać użytkownikowi – najsensowniejsze wydawało mi się, by było to zapisywane jako odrębny plik na komputerze użytkownika. Tu jednak zaczęły się schody – wszystko, co się pisze w internecie, posiada dwie strony działania: część rzeczy dzieje się po stronie serwera, a część po stronie klienta. Zaznaczanie rekordów odbywa się po stronie klienta (no bo każdy z użytkowników może sobie w tym samym czasie zaznaczyć coś innego); ja odczytuję to po stronie serwera za pomocą obiektu edytora tabeli. No i to był ten pierwszy etap. Ale jak chciałem to zapisać w postaci pliku również po stronie klienta (czyli na komputerze użytkownika), to potrzebny mi był również edytor tabeli, ale już całkiem nowy, bo jak już cokolwiek się wyprowadzi na ekran (tu tabelę, na której użytkownik zaznaczał rekord), to nie można już modyfikować danych nagłówkowych (a te są potrzebne do zapisania pliku). W efekcie by już bardziej nie komplikować, zrobiłem eksport kodu wszystkich liczników naraz.A więc spokojnie – tylko dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych!
A ja przy okazji dowiedziałam się, że „linkowania” (linkownia?) to też blog i wcale nie potrzeba na niego wchodzić poprzez „listy o miłości”, stając się mimochodem niekwestionowaną klikomanką. :)Nie ukrywam, że za tę „moją aktywność” na blogu i osiągniętą w tej konkurencji pozycję oczekuję od Gospodarza przynajmniej najpiękniejszego uśmiechu i wirtualnej buźki. :)A tak bardziej poważnie, czy nie uważasz Leszku, że powinieneś bardziej zareklamować możliwości Twojego dzieła? I czy te puste dzisiaj w tablicach miejsca (np. lokalizacja, poczta) są naprawdę puste, czy tylko przez Ciebie ogółowi nieudostępniane?MR
Nazwa „linkownia” była zajęta, a „linkowania” nie – i stąd taka jest u mnie. Uśmiechów cały bukiet przesyłam – 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 :)Oczywiście zgadzam się z tym, że liczniki wymagają dokładniejszego opisu – tyle, że właśnie skończył mi się urlop i chciałem opublikować to, co jest, by ewentualni chętni mogli z tego korzystać. Jeśli chodzi o odczytywanie położenia geograficznego, to nie korzystam z jakiegokolwiek serwisu płatnego (skoro mój licznik jest darmowy, to trudno, bym sam płacił za taki serwis), lecz z biblioteki podobnego do mnie zapaleńca, którą przygotował bazując na OpenSourcowej bazie adresów IP występujących w Polsce. A więc po pierwsze rozpoznaje tylko krajowe adresy, a po drugie nie wszystkie – w tym w ogóle nie ma mobilnych (stąd np. łatwo można poznać, czy jestem w domu, czy na działce). No i niestety tej bazy nie aktualizuje (ostatnie wydanie to grudzień 2012 roku). Dodatkowy problem, jaki mam z tą biblioteką, to kodowanie polskich znaków. Próbowałem to nawet wczoraj jakoś przewalczyć, ale niestety nie udało mi się (ale można wywołać lerus.pl/licznik/trackip/get_GEO.html i tam będzie dobrze).
Skoro jeszcze nie ma odpowiedzi, to wycofuję się z zarzutu, że są puste kolumny (np. poczta), bo widzę, że w niektórych przypadkach coś się zaczyna pojawiać, ale dość mizernie. Natomiast uważam, że warto by było przy tablicach zamieścić jakąś legendę – np. co znaczą te współrzędne X,Y, te różne, pewnie dla większości nieznane skróty i symbole, np. w tablicy „najaktywniejsi”. I trochę szkoda, że tablice normalnej wielkości nie mieszczą się w szerokości monitora, bo utrudnia to analizę danych i wymaga przemieszczania się w prawo-lewo i góra-dół. I są takie obszary, że nie widać ani nazw kolumn, ani jakich użytkowników dane na ekranie dotyczą. Jak się zmniejszy wielkość np. do 75%, to tablica mieści się na ekranie, ale z kolei nie można już odczytać czcionek. MR
Brak szybkiej odpowiedzi, to oczywiście efekt tego, że byłem w pracy. X-Y to współrzędne geograficzne miejscowości. Natomiast pozostałe kolumny mają swoje opisy. Może dopowiedzenia wymagają ikonki – pierwsza to wyświetlenie rekordu, a druga (jeśli jest), to edycja rekordu. Radzę też poeksperymentować z “pokaż/ukryj kolumny” oraz “kolejność kolumn” – sama możesz wyłączyć te kolumny, które Ciebie nie interesują i możesz zmienić kolejność kolumn (przeciągając je myszą) tak, byś widziała bez używania suwaka te, które najbardziej Ciebie interesują. To jak sobie ustawisz, będzie pamiętane do końca sesji. Podobnie możesz dobrać liczbę rekordów widocznych na stronie – a więc możesz uzyskać efekt, że suwak poziomy jest zawsze widoczny.W przyszłości zamierzam zrobić stronę główną, a na niej opis – bo opcji jest znacznie więcej, ale w większości niewidocznych (np. można zadać okres, z jakiego chce się oglądać najaktywniejszych – domyślnie jest to 365 dni do dziś (a więc w praktyce dłużej, niż dane – dane są od maja)).
Z tym pisaniem Leszku to chyba nie masz tak całkiem racji (dot. T/kom. z 25.08 14.33). Widzę, że wielu ludzi piszących blogi ma linki do Ciebie, więc pewnie gdybyś coś nowego pisał, toby chętnie poczytali. Trudno, żeby czytali wielokrotnie to samo. I mimo, że tak rzadko piszesz coś nowego, to i tak aisaB odwiedza Cię często, i s. Marta zagląda, nie mówiąc oczywiście o mnie :)A liczniki? Widać ludzi nie interesuje za bardzo, kto do nich przychodzi. Tych, na których im zależy znają z wcześniejszych wpisów, często także osobiście, więc nie muszą w tym celu analizować liczników. A o obcych i przypadkowych, których pewnie jest zwykle najwięcej i tak tego co po ludzku ciekawe (płeć, wiek, wykształcenie itd) z liczników się nie dowiedzą. Może spróbuj zaoferować je ośrodkom badawczym, zajmujących się badaniami w tym zakresie? I nie przejmuj się, masz pasję, realizujesz się w niej i to jest najważniejsze. PozdrawiamMR
To oczywiste, że fakt, iż nie piszę „nie sprzyja” temu, by ludzie przychodzili. Ale to już wcześniej było widać, że moje pisanie jest nikomu niepotrzebne i to wtedy zrodził się we mnie pomysł, by pisać trochę o kuchni pisania (choćby ArtiSteer). O licznikach też napisałem, a wtedy, gdy to napisałem, wcale ni myślałem jeszcze o tym, by samemu je napisać. To było końcowe zdanie notki i dopiero to zdanie zaczęło mnie nęcić, by przekuć je w rzeczywistość. Przyznaję, że zupełnie się tego nie spodziewałem, że nikt ich nie weźmie; było dla mnie jasne, że tłumy się nie rzucą, więc zagrożenie konieczności przejścia na konto o większym transferze, było czysto teoretyczne – jednak nie spodziewałem się tego, że nikt ich nie weźmie. Dlatego piszę o tym, że i w tym na nic się nie przydałem – bo to taka jest prawda. Gdybym liczniki pisał tylko dla siebie, to wystarczyłoby mi to, co napisałem w pierwszym tygodniu pisania – z mojego punktu widzenia obróbka danych po stronie MS-SQL-a jest znacznie sensowniejsza, niż po stronie MySQL-a – pisałbym znacznie szybciej, a realizowałbym znacznie trudniejsze zadania niż na MySQL-u (tak, jak te analizy, jakie podawałem w notce „Zatrzymanie” (w MS-SQL-u takie rzeczy pisze się w kilkanaście minut, a w MySQL-u są w ogóle nie do napisania). Ale widać tak miało być (pewnie to mi kiedyś zaowocuje, sam nie będę nawet wiedział kiedy, dzięki temu, że poznałem php, js, no i samego html-a).