Opętana – cz. 2

Oto dalsza część świadectwa:

Pojechałam do egzorcysty. Porozmawialiśmy i potem nastąpiła modlitwa. To był koszmar!!!

Wszystko mnie bolało, cała się tarzałam, nienawidziałam wszystkich, odsuwałam się od księdza, wszystko we mnie chodziło, krzyczało, nie wydobyłam z siebie dźwięku, bo chciałam tego zaoszczedzić….płakałam z bólu, nie potrafiłam wyrzec się szatana… zrobiło mi się słabo, a reszty nie pamiętam. Podobno miotałam się, wykrzywiało mi twarz… Po wszystkim, byłam tak zmęczona, tak wymordowała, że nie miałam siły wstać z fotela i przejść na inny. Nie wiedziałam co się dzieje.

Ksiądz powiedział, że jak by cos się działo to mam dzwonić. Śmieszne… bo musiałabym dzwonić do niego następnego dnia…

To była nieudana modlitwa o uwolnienie, bo działanie „jego” się zwiekszyło, a ja się poddałam.

Znów wróciłam do zainteresowań, zaczełam tym razem czytać biblię szatana, modlić sie do niego. Wplątałam się w grupe stanistyczną, która chciała zrobić ze mnie przywódcę. Zaczęłam żyć, pełnią życia, używki, seks, czarna magia i zło, zło, nienawiść. Odpłacałam się ludziom za wszytsko co złego mi zrobili. Bardzo dużo osób odsunęlo się i wcale się nie dziwię.

Jednak Ci najbardziej wytrwali zostali. Przeszłam cztery próby samobójcze.

Trwałam w tym, ale miałam już dość. Było kilka powodów i wydarzeń, które na mnie wpływały. Próbowałam coś zrobić, nawet był taki okres, kiedy „on” nie działał w ogóle, jakieś 2-3 tygodnie i mogłam się modlić, chodzić do kościoła (nie na msze, ale tak tylko). Miałam spokój.

Ale znów się zaczęło…

Jest źle, bo wszystko wraca jeszcze silniejsze.

 

Proszę zwróćcie uwagę na kilka elementów. Po pierwsze na to, że szatan przychodzi do nas tak, że początkowo tego nie zauważamy – on już jest, działa w nas, podsuwając pewne myśli, ale my nie zauważamy, że to on; korzystamy z naszej wolności i sami wybieramy to, co on nam podrzucił (tu zainteresowanie sobą, zainteresowanie wszystkim, co mroczne). Po drugie proszę zauważyć, że to my wybieramy szatana już wtedy, gdy wiemy, że to szatan. Innymi słowy nic złego się nie stanie bez naszej zgody. Problem jednak w tym, że wybierając go najpierw w zabawie (wtedy, gdy wybieramy go nie mając jeszcze świadomości, że to on, wybieramy go w zabawie), nie zauważamy nawet, że przyzwaczajamy się do myśli o nim na poważnie. Innymi słowy ten drugi wybór staje się logiczną konsekwencją pierwszego (inny przykład – dla żartu zaczynamy stawiać sobie tarota, następnie dla żartu zaczynamy stawiać tarota innym, ale to dla żartu przeradza się w pragnienie współdziałania z siłami, które za tarotem stoją).

Świadomy wybór szatana zmienia wszystko – od tego momentu nie jest już tak, że nasze działanie pokrywa się z naszą wolą. Zwróćcie uwagę na te wszystkie elementy opisu, w których autorka chciała coś zrobić, a nie mogła – nawet wejść do kościoła nie mogła. To oczywiście są jedynie sztuczki szatana, ale jednak sztuczki całkiem realne (znane są opisy posiniaczenia po takich próbach – nie zawsze ta walka odbywa się jedynie w duszy – bardzo często w ciele).

Oczywiście Boża moc jest potężniejsza i nawet zwykła modlitwa o uwolnienie (z opisu wynika, że to była tylko modlitwa o uwolnienie) przy wielkich mękach autorki była takim zmaganiem z szatanem. Czy skutecznym, czy nie – tego tak na prawdę tego nie wiemy; nie wie tego nawet sama autorka – ona zna jedynie ostateczny efekt. A na ten efekt ma wpływ dalszy przebieg zdarzeń. Zwróciliście uwagę na to końcowe zdanie Jest źle, bo wszystko wraca jeszcze silniejsze? Szatan nie daje za wygraną i gdy człowiek próbuje się od niego uwolnić po takiej próbie uwolnienia atakuje jeszcze silniej. Jemu chodzi o to, by w człowieku wytworzyć wrażenie, że uwolnienie nie jest już możliwe. Liczy na to, że człowiek, który już raz przyjął go do swojego serca, przyjmie znowu, tym razem uginając się przed własnym strachem przed mocą szatana.

Tym razem mu się to udało.

Na koniec zacytuję w całości ostatniego maila, jakiego dostałem od autorki (myślę, że mi wybaczy, aczkolwiek na to zgody nie miałem):

Dziękuję Ci, za to, że obiecałeś tę notkę. Mam nadzieję, że pomoże. Ale nie wiem, czy dotrwam do tego czasu. Nie obiecuję. Sądzisz, że jestem wspaniała dziewczyną, a po czym? Jestem nikim, nic nie wartym ścierwem i nic nie mogę dać drugiemu człowiekowi. Tylko potrafię krzywdzić. Mam dość takiego życia. Nie będę już Ci więcej głowy zawracać i użalac się nad sobą. Masz ważniejsze sprawy na głowie. Żegnaj.

Zwróćcie uwagę na tę samoocenę. I teraz pytanie, czy to rzeczywiście jest samoocena? Czy przypadkiem nie jest tak, że to podstawowa sztuczka szatana wmawiać nam, że jesteśmy nic nie warci? (niech teraz wszyscy, którzy myślą o sobie, że są nic nie warci, zadadzą sobie to samo pytanie – czy to jest samoocena?)

Zwróćcie uwagę, że autorka mimo takiego dopuszczenia szatana do siebie zachowała rozeznanie co jest dobre, a co złe – to jest najlepszy dowód na to, że szatan nie miał i nie ma nad nią całkowitej władzy! Właśnie to, że prosiła o tę notkę jest najlepszym dowodem na to, że szatan nie zawładnął nią do końca!

Proszę wspierajcie ją w modlitwie, by uwierzyła, że jako osoba wrażliwa, jeszcze dużo dobra może innym dać. I by uwierzyła, że po kolejnych próbach egzorcyzmów oswoi się wreszcie z tym, że szatan po tym atakuje jeszcze mocniej, ale że nie należy mu ulegać i zawsze trzeba odpowiadać NIE! Za którymś razem szatan też da sobie spokój, bo przecież on dobrze wie, że on może pokonać człowieka, ale nigdy nie pokona Boga.