Trędowaci

(11) Zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. (12) Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka (13) i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami! (14) Na ten widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom! A gdy szli, zostali oczyszczeni. (15) Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, (16) padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. (17) Jezus zaś rzekł: Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? (18) Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec? (19) Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła. (Łk 17,11-19)
Tylko jeden uzdrowiony wrócił. A był to Samarytanin – to kluczowe zdanie, które pozwala nam zrozumieć, co się wówczas stało. Żydzi pogardzali Samarytanami, uważali ich za gorszych i Samarytanie czuli się gorsi… To jednak miało na nich zbawienny wpływ, bo w przeciwieństwie do Żydów, nie uważali wcale, że wszystko im się należy. Wrócił tylko Samarytanin, bo tylko on w swoim uzdrowieniu widział coś, co dostał w nagrodę za nic. Żydom to samo uzdrowienie wydawało się być czymś, co im się po prostu należało (nie czuli się jakimiś szczególnymi grzesznikami, za co mieliby być karani trądem; a więc uzdrowienie im się należało).
Jakże łatwo i nam przychodzi przekonanie, że nam coś/wszystko się należy…