(20) Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twojej drogi i doprowadził cię do miejsca, które ci wyznaczyłem. (21) Szanuj go i słuchaj jego głosu. Nie sprzeciwiaj się mu w niczym, gdyż nie przebaczy waszych przewinień, bo imię moje jest w nim. (22) Jeśli będziesz wiernie słuchał jego głosu i wykonywał to wszystko, co ci polecam, będę nieprzyjacielem twoich nieprzyjaciół i będę odnosił się wrogo do odnoszących się wrogo do ciebie. (23) Mój anioł poprzedzi cię i zaprowadzi do Amoryty, Chittyty, Peryzzyty, Kananejczyka, Chiwwity, Jebusyty, a Ja ich wytracę. (Wj 23, 20-23)
Dziś dzień szczególny, bo patroni tego dnia szczególni. Tak często o nich zapominamy, a przecież trudno przecenić to, co oni dla nas robią.
Choć muszę przyznać, że akurat dziś mnie nie ustrzegli – wychodziłem ze Świątyni Opatrzności po porannej mszy (na której całe kazanie ksiądz im poświęcił) i jak nie wyrżnę! Sam nie wiem, jak to się stało – prosta droga, a coś mną zachwiało, jeszcze pomyślałem, że trzeba zacząć biec, by złapać równowagę, ale to już nic nie dało (próbowałem biec, ale zdążyłem zrobić tylko kilka kroków). Poleciałem jak długi na chodnik. Nic mi się nie stało, tylko dłonie poharatałem. Tak teraz wyglądają:
Jakim to trzeba być nieudacznikiem, by doprowadzić się do takiego stanu na prostej drodze (i to w tak szczególnym dniu i w tak szczególnym miejscu).