(6)

W tym cyklu było napisanych 10 odcinków i temat 11-go; przedstawię już tylko jeden. Ponieważ opuszczam dwa odcinki, to przytoczę końcówkę odcinka poprzedzającego

„…i stąd ta odpowiedź A powinnam?”.

6.

 

Zrobiło mi się smutno, gdy usłyszałem tę odpowiedź, a gdy po kilku dniach przeczytałem listę osób ważnych w jej blogowym świecie, na której owszem byłem, ale na dość odległym miejscu, to już wiedziałem, że za dużo sobie nawyobrażałem. Bardzo pragnąłem takiego kontaktu, więc swoje wyobrażenia zacząłem brać za rzeczywistość. Później od Osoby Pierwszej Na Liście dowiedziałem się, że ten tata, to był zwykły, nic nieznaczący komplement i że żadna więź się między nami nigdy nie zaczęła nawet nawiązywać.

Było mi smutno, ale to rozumiałem – przecież od przeszło dwudziestu lat próbowałem wyjść do ludzi i dobrze wiem, że to jest już niewykonalne. Znowu przypomnę to, co pisałem w „Listach..” (a więc 20 lat temu):

A może się okazać, że nawiązanie nowych znajomości będzie już nierealne. Nawet nie dlatego, byś była taka fatalna, ale po prostu dlatego, że musiałabyś się   czymś zdecydowanie wyróżniać, by wejść w układ jakiś zastanych przyjaźni.

Skoro tak to wyglądało wtedy, gdy jeszcze byłem młody, to co dopiero dziś?! Mało – te dwadzieścia lat dało mi inne spojrzenie na siebie. Wtedy czułem się pokrzywdzony tym, że żona wybiera innego; dziś ją rozumiem. Żona jest wspaniałą kobietą i zasługuje na kogoś równie wspaniałego. Pamiętajcie dziewczyny, nie liczcie na to, że uda wam się zmienić męża (szczególnie, gdy dotyczy to tak podstawowych rzeczy jak to, czy jest chłopem, czy nie) – moja żona podejmując decyzję o małżeństwie, była pewna, że mnie zmieni (ostatnio kilka razy mi to powtarzała; teraz jest rozgoryczona, że się nie dałem zmienić, jak to określa); czy można się dziwić, że później pokochała innego? Facet nade wszystko musi by facetem – jak nie jest, nie liczcie na to, że się stanie.  Chłoptaś, który pisze ładne piosenki i ładnie śpiewa przy gitarze, jest fajny, ale nie w roli męża (zresztą od 25 lat nie piszę i nie śpiewam). Mąż musi umieć zarabiać pieniądze i walczyć o swoje (pracować w firmie od 12 lat i nie dostać choćby jednej podwyżki prawdziwemu facetowi się nie zdarza), mąż musi budzić szacunek swoich przełożonych (a nie zastanawiać się, kiedy firma się go pozbędzie), musi umieć kierować ekipami na budowie (a nie robić samemu – na dodatek knocić robotę) i nie może tłumaczyć się, że nie ma na to pieniędzy, bo jak tak mało zarabia, to jest to jego wina; sam musi umieć wzbudzać autorytet u syna – gdyby był chłopem, nie miałby z tym problemu; musi elegancko wyglądać, a nie, jak kloszard tak, że turyści wpychają mu napiwek w wysokości 1$ za doprowadzenie do restauracji (oczywiście nie przyjąłem, ale wepchnęli później mojej córce) – nie może dawać się pomiatać każdemu i przy każdej okazji. A jak już się odzywa, to niech się odzywa tak, by można go było zrozumieć (a nie tak, by za każdym razem trzeba było mu przerywać, bo i tak niczego nie da się zrozumieć).

I pamiętajcie jeszcze jedno – FACETOWI, KTÓRY JEST FACETEM, ŁATWO JEST WYBACZYĆ WIELE; FACETOWI, KTÓRY NIE JEST FACETEM, NIE WYBACZA SIĘ NIGDY.

18 odpowiedzi na “(6)”

  1. Leszku! Dzis poswiecilam troche czasu, by poczytac ostatnie posty na twoim blogu i ich komentarze i powiem ci szczerze, ze nie bardzo jest dla mnie zrozumiale twoje postepowanie… Ktos bardzo cie prosi abys przestal o kims pisac a ty…. kompletnie nie reagujesz… Potem piszesz /w poprzednim poscie/, ze ta osoba odciela sie od ciebie absolutnie, tzn.. zerwala wszelki kontakt… gdybys jej nie skrzywdzil czy ona by to zrobila? tym bardziej, ze wczesniej tak jak to sam napisales ona blagala cie, byl z nia rozmawial przez GG. Czy twoim pragnieniem jest, by ja ranic? Ta prosba, abys przestal pisac o danej osobie, nie byla tylko jedna a ty odpisales na to, ze wlasnie teraz zaczniesz pisac… i pisales.. Nie wiem co toba powoduje.. Nie znam sprawy do konca ale tutaj to twoje postepowanie jest niegrzeczne… nie wiem …moze jest jakies inne jakies okreslenie na to co robisz… Mowisz, ze jestes wierzacy a w Biblii wyraznie pisze:”Temu, kto cie prosi, daj…. ” Mat.5-42… Czy to jest tak duzo? Jesli ktos ci pisze, ze wspominajac dana osobe ranisz ja i prosi bys przestal, to ty kontynuujesz a kontynuujac sprawiasz wrazenie jakbys delektowal sie tym cudzym cierpieniem… cierpieniem tej dziewczyny… Wybacz szczerosc… krysiawww.tylkojezus.blog.onet.pl

    1. Zacznijmy od szczegółu, żeby z tego nie wyszła afera – nikt mnie błagał o rozmowę na GG – to jest Twoja interpretacja; na początku znajomości Panna W Jednym Kolorze namawiała mnie na to, bym założył gg, bo tak się łatwiej rozmawia; ja się na to nie dałem namówić, uważając, że jestem za mało inteligentny, by o sprawach wiary rozmawiać w trybie gg (nie chciałem na poważne tematy wypowiadać się pod presją potrzeby szybkiej odpowiedzi). Nigdy nie było tak, bym komukolwiek odmawiałbym prawa do kontaktów. Sam z kolei spotkałem się z tym po tym, gdy przesłałem Pannie W Jednym Kolorze notkę do akceptacji (było to 2,5 miesiąca temu) – właśnie od tego momentu jestem skreślony przez nią, jako człowiek. Nie wiem do dziś, co tak dokładnie w tamtej notce było, co tak raniło. Przez jakiś czas Pierwsza Osoba Z Listy pokazywała mi palcem, a ja się do tego stosowałem – nadal nic nie rozumiałem, ale stosowałem się do tego, co mi pokazywała palcem. No ale jak długo można pokazywać palcem? – po jakimś czasie już to się jej znudziło (i trudno się temu dziwić). Cały czas próbowałem zrozumieć – pierwsze zrozumienie było jeszcze w okresie wskazywania palcem; okazało się nietrafione (co wiem od Pierwszej Osoby Z Listy). Drugie przyszło już po tym, gdy pokazywanie palcem się skończyło; napisałem notkę czysto teoretyczną i wysłałem maila do Panny W Jednym Kolorze – pozostał bez odpowiedzi. Wysłałem maila do Pierwszej Osoby, w którym nie było szczegółów, a jedynie prośba, by się czemuś przyjrzała, czy nie ma pewnego problemu. Na to również nie było odpowiedzi drogą mailową, za to pojawiła się notka na blogu o tym, jaki to jestem zadufany w sobie, że wierzę tylko w to, co sam wymyślę, a tymczasem generalnie jestem głupi, więc nigdy nic mądrego nie uda mi się wymyślić. Wpisałem się na blogu, ale mój wpis pozostał bez odpowiedzi. Od tamtej pory mogłem od czasu do czasu jedynie poczytać o sobie blogach, bez możliwości dialogu w jakiejkolwiek postaci. Próbowałem pisać o czymś innym – niestety cykl „Lęki” potwierdził zdanie Pierwszej Osoby, że jestem głupi i jedynie mnie się wydaje, że piszę mądre rzeczy – inni tak o tym nie myślą. Utraciłem w ten sposób jedyną rzecz w sobie, którą ceniłem (bo tak poza tym, to jestem nieudacznikiem), utraciłem tym samym wiarę, że mam co dawać. Uczepiłem się jednak tego, że powinienem pisać, bo to jedyna szansa na to, by odzyskać choć trochę wiary w siebie (piszę źle, ale mimo wszystko to robię najlepiej) i stąd ten cykl (nie wierząc, że mam co dać, mogłem pisać jedynie o swoich emocjach). Umieściłem dwa odcinki i wysłałem maila, że przerywam ten cykl – dalej znasz z notki „Dziś”. Nie mogłem się dać zaszantażować, choćby dlatego, żeby Panna W Jednym Kolorze nie miała wątpliwości, że przerywam ze względu na nią samą (mógłbym jedynie wówczas, gdyby szantażysta się ujawnił). Ta notka i tak jest końcowa (opublikowałem 4 notki z 10 napisanych), a ja jestem w punkcie wyjścia. Nie wiem, kiedy coś napiszę. Czy jeszcze coś niejasne?

  2. Nie wiem dlaczego, ale czytając tę notkę poczułam klimat jaki towarzyszył mi gdy czytałam „listy..” …. A dawno czegoś takiego nie doświadczyłam 🙂 a co do treści. Ogólnie się z Tobą zgadzam, choć nie do końca. Ale to spowodowane jest tym, że jestem kobietą, a po drugie, jestem młodą kobietą 😉 pozdrawiam gorąco 🙂

    1. Klimat ten sam, bo i „Listy..” i ten cykl był pisany z mojego życia. No ale przerywam ten cykl. Póki co nie jestem w stanie napisać czegokolwiek, co by nie było związane z „tym tematem” (a „Lęki” dowiodły, że do pisania „czegoś bardziej ambitnego”, jak to określiła Trzymaj się, na razie się nie nadaję, może kiedyś, ale nie teraz), więc nie wiem, kiedy będzie następna notka.

  3. Nie płacz w liścienie pisz że los ciebie kopnąłnie ma sytuacji na ziemi bez wyjściakiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera oknoodetchnij popatrzspadają z obłokówmałe wielkie nieszczęściapotrzebne do szczęściaa od zwykłych rzeczy naucz się spokojui zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz.Jan Twardowski

    1. Wiersz oczywiście wspaniały, ale wbrew temu, co sugerujesz, wcale nie czuję się kopnięty przez los – w tym „losie” jest zawarte i moje i Twoje dobro. Dosyć często spotykam się z przekonaniem, że gdy piszę o jakiś trudnych wydarzeniach, to się użalam nad sobą – tymczasem nigdy nie zwątpiłem w to, że te wydarzenia były dla mojego dobra. Dotyczy to zresztą w takim samym stopniu historii małżeństwa, jak i bieżących wydarzeń. A ponieważ rzeczywiście „kiedy Bóg drzwi zamyka – to otwiera okno”, to na pewno jeszcze coś wymyśli, bym znowu mógł dawać siebie. Może nie dziś, może nie jutro, ale coś wymyśli…

  4. Szkoda, że nie potrafiłeś odpowiedzieć na mój komentarz pod poprzednia notką….Cóż, widocznie się ze mną zgadzasz…..

    1. Przepraszam, nie zauważyłem – odpowiedź na Twoje pytanie była zawarta w tych notkach, których ze względu na Pannę W Jednym Kolorze nie publikuję. Właśnie o tym bym ten cykl – o styku świata wirtualnego i świata rzeczywistego oraz o tym, czy takie relacje, które oczywiście nie są relacjami ojciec-córka, ale dla których najbliższymi są takie relacje, są w ogóle możliwe. Tak więc bardzo mi przykro, ale odpowiedzi na pytanie, co wg mnie jest możliwe, a co nie, nie poznasz (za to gratuję Tobie tego, że znasz te poglądy, choć ich nie wyraziłem – ponoć to ja jestem człowiekiem, który wszystko wie najlepiej, a tymczasem proszę – jaką mam konkurentkę!).

      1. Ty wiesz najlepiej? A to ciekawe…..Mnie uczono, że najlepiej wie wszystko Bóg….Ciebie nie? Szkoda…..Bo może byłbyś mniej pyszny? Ja na pewno nie wiem ani wszystkiego, ani najlepiej, ale jestem człowiekiem myślącym po prostu.

        1. To jest tylko opinia o mnie, z którą absolutnie się nie zgadzam – jak najbardziej jestem nastawiony na słuchanie. Natomiast w Twoim pytaniu było zawarte przyjęte założenie, że uważam iż istnieje coś takiego, jak wirtualny ojciec. Kiedyś na swoim blogu (właśnie te 2,5 miesiąca temu) napisałem „Niestety nie istnieje nic takiego, jak wirtualny ojciec – taka relacja jest po prostu niemożliwa!”, a więc coś przeciwnego, niż mi przypisujesz. Natomiast w tym tekście nie było ani jednej wzmianki na ten temat i dlatego wytknąłem Ci, że „wiesz lepiej”.

    2. Przepraszam, nie zauważyłem – odpowiedź na Twoje pytanie była zawarta w tych notkach, których ze względu na Pannę W Jednym Kolorze nie publikuję. Właśnie o tym był ten cykl – o styku świata wirtualnego i świata rzeczywistego oraz o tym, czy takie relacje, które oczywiście nie są relacjami ojciec-córka, ale dla których najbliższymi są takie relacje, są w ogóle możliwe. Tak więc bardzo mi przykro, ale odpowiedzi na pytanie, co wg mnie jest możliwe, a co nie, nie poznasz (za to gratuję Tobie tego, że znasz te poglądy, choć ich nie wyraziłem – ponoć to ja jestem człowiekiem, który wszystko wie najlepiej, a tymczasem proszę – jaką mam konkurentkę!).

  5. Myślę, że w gruncie rzeczy bierzesz ludzi „na ofiarę losu”. Jaki to Ty kiepski facet, jak to żona miała pełne prawo do szczęścia z innym, jak Cię krzywdzą niesłusznymi sądami. I z pewnością Bóg da Ci szansę robienia rzeczy wielkich, tylko jeszcze nie dał Ci znać kiedy! Pięknie. Może to jest sposób. Ach i jeśli teraz się spodziewasz, że Ci powiem, że faktycznie kiepski z Ciebie chłop, to się mylisz! Każdy sposób jest dobry, a Ty w swoim jesteś mistrzem, tylko, że dla mnie jest to czytelne i…niesmaczne, żeby facet tak się płaszczył. Zresztą facet, czy kobieta – to nie ma znaczenia. Ważny jest czlowiek, a nie płeć.

    1. Ależ Emilu, nie musisz mi nic mówić – ja nie szukam współczucia, jak to sugerujesz; mój czas już minął i moje życie się nie zmieni. Nie będę opowiadał o tych odcinkach, których tu w końcu nie publikuję, bo przecież ich nie publikuję. Natomiast mam nadzieję, że przy okazji kilka moich czytelniczek zada sobie pytanie, czy aby przypadkiem z ich chłopakiem nie będzie w przyszłości podobnego problemu. Moja żona jest naprawdę mądrą kobietą i znała mnie doskonale; tyle, że jej się wydawało, że skoro we mnie jest tylko jeden „drobiazg” do zmiany, to go zmieni. Przestrzegam przed takim myśleniem – dziewczyny, warto spojrzeć na swojego chłopaka i spytać, ile chłopa w chłopie jest w nim.

  6. ej ludzie wezcie troche wyluzujcie…Bo w tym momencie juz przeginacie troche..Kazdy ma prawo do swoich bledow..On tez i wcale go nie bronie!!Bo niektore komentarze strasznie mnie irytuja i prosze Cie Leszku zebys komentarze jak ten ostatni lepiej wysylal do mnie na meila

    1. Co prawda napisałem tak, by nikt kto nie zna sprawy, niczego nie mógł się domyślić, ale i tak przepraszam. I proszę usuń ten komentarz – to będzie chyba najlepsze rozwiązanie. A na przyszłość zapamiętam (taką mam przynajmniej nadzieję).

      1. poprostu jak napiszesz czasem komentarz to sie zastanow czy oby nie lepiej tej opinii wyslac mi meilem..o nic wiecej nie prosze

  7. Nie wiem co mam tu mówić… wiesz co ? wydaje mi się że zbyt wielu rzeczy nie rozumiem, lub nie chce zrozumieć… nie wiem dlaczego, ale właśnie na Twoim blogu chyba musze najbardziej wytężać umysł a i tak niewiele z tego mi zostaje… pozdrawiam, chyba jeszcze nie jestem gotowa na świat „dorosłych”

    1. Bo ja już nie mam co dawać – to cały problem. Już nic na moim blogu nie znajdziesz.

Możliwość komentowania została wyłączona.