27 Wówczas podeszło do Niego kilku saduceuszów, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli Go 28 w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz tak nam przepisał: Jeśli umrze czyjś brat, który miał żonę, a był bezdzietny, niech jego brat weźmie wdowę i niech wzbudzi potomstwo swemu bratu. 29 Otóż było siedmiu braci. Pierwszy wziął żonę i umarł bezdzietnie. 30 Wziął ją drugi, 31 a potem trzeci, i tak wszyscy pomarli, nie zostawiwszy dzieci. 32 W końcu umarła ta kobieta. 33 Przy zmartwychwstaniu więc którego z nich będzie żoną? Wszyscy siedmiu bowiem mieli ją za żonę». 34 Jezus im odpowiedział: «Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. 35 Lecz ci, którzy uznani zostaną za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. 36 Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania. (Łk 20)
Odpowiedź prosta i wydawałoby się, że jednoznaczna. Przyznam jednak, że zawsze miałem z nią pewien kłopot. Początek jest bowiem rzeczywiście prosty – widać te ciała, jakie będziemy mieli po zmartwychwstaniu, będą na tyle inne, iż w mowie ciała nie będziemy się stawać mężem i żoną.
Ale przecież miłość, jaka łączy małżonków (a w każdym razie winna ich łączyć), to coś znacznie więcej, niż sama miłość wyrażana w mowie ciała, a tymczasem odpowiedź Jezusa choć akcentowała ten aspekt, to jednak nie pozostawiała złudzeń, iż w ogóle nie będzie można mówić o mężu i żonie. Z tego trzeba by było wyciągnąć wniosek, iż wszelka miłość tam nie jest miłością wyłączną. Innymi słowy iż każdy jest jest jedną ze stron tej miłości, którą będzie tam przeżywał. Każdy ja i każdy każdy..
A jak wy to rozumiecie?
Taką notkę napisałem przed trzema laty i przyznaję, że to cały czas trudny dla mnie temat. Bo obiektywnie to wspaniała perspektywa, gdy do każdej mijanej osoby będzie się czuło taką niewyobrażalnie wielką miłość:)
Jednak nasze myślenie ukształtowane jeszcze tu na ziemi taką miłość potrafi sobie wyobrazić tylko w odniesieniu do tej jednej, jedynej, wybranej osoby… Taka miłość jest wybraniem i zarazem świadomością, że samemu zostało się wybranym – gdy więc tego nie zaznało się w życiu tu na ziemi, pragnienie takiej miłości przenosi się na wieczność. A tymczasem z tego czytania dowiadujemy się, że tak nie będzie. I dlatego to takie trudne dla mnie czytanie:(
To oczywiście świadczy o mojej niedojrzałości. Tak, przyznaję – jestem niedojrzały:(
Jednak nasze myślenie ukształtowane jeszcze tu na ziemi taką miłość potrafi sobie wyobrazić tylko w odniesieniu do tej jednej, jedynej, wybranej osoby… Taka miłość jest wybraniem i zarazem świadomością, że samemu zostało się wybranym – gdy więc tego nie zaznało się w życiu tu na ziemi, pragnienie takiej miłości przenosi się na wieczność. A tymczasem z tego czytania dowiadujemy się, że tak nie będzie. I dlatego to takie trudne dla mnie czytanie:(
To oczywiście świadczy o mojej niedojrzałości. Tak, przyznaję – jestem niedojrzały:(
Gdy dziś usłyszałam to czytanie, najpierw pojawiło się pytanie; czy ta kobieta była szczęśliwa? Trzeba przyznać, że sytuacja nader skomplikowana; siedmiu mężów a i tak bez potomstwa. Celowe skomplikowanie sprawy aby wybadać Jezusa o życie wieczne. Siedem ślubów, ale i siedem pogrzebów, a i tak bez potomstwa, które w owych czasach u Żydów było znakiem Bożego błogosławieństwa. Jezus nie daje jednoznacznej odpowiedzi- jak będzie wyglądało to życie wieczne poza „czasem”, dlaczego? zapewne dlatego, że po ludzku nie jesteśmy w stanie sobie tego wyobrazić. Myślę, że zarówno miłość małżeńska jak i pozostałe rodzaje miłości są nam potrzebne tu na ziemi, aby czyniąc sobie ziemię poddaną i rozmnażając się byśmy zakosztowali szczęścia, bo miłość jest szczęściem. Wprawdzie zmienia się jej oblicze i przechodzi różne fazy, w zależności jak zmienia się człowiek, ale kto kocha i jest kochany, ten jest szczęśliwy i po ludzku tu na ziemi, jest nam to szczęście [pewność tej miłości] potrzebne. Zapewne poza czasem już tego pragnąć nie będziemy, gdyż już nie będzie wątpliwości -„pławić” będziemy się w miłości.
Saduceusze nie wierzyli w zmartwychwstanie – ich dowód, był tzw. dowodem ad absurdum – chcieli pokazać, że wiara w zmartwychwstanie prowadzi do sprzeczności, no bo jak Jezus odpowie, że ostatniego, to oni spytają, dlaczego nie pierwszego, a jak odpowie, że pierwszego, to spytają, dlaczego nie ostatniego; zakładali przy tym, że Jezus nie odpowie, że każdego z nich, bo przecież nie może być żoną naraz każdego z braci. A więc nie ma żadnej odpowiedzi, która by zawierała dobro każdej z tych osób – i wszystkich braci i ich żony.Tymczasem odpowiedź właśnie wskazuje na ten ostatni przypadek, ale jednocześnie mówi o tym, że nasze spojrzenie będzie zupełnie inne.
wow! niesamowite jak Bóg odpowiada! właśnie wczoraj się nad tym zastanawialiśmy z mężem, jego brate i narzeczoną, bo skoro ( czy już o tym nie pisałam) „cokolwiek zwiążecie na ziemi będzie związane w niebie” to co będzie żoną wszystkich siedmiu? czy nie spotka żadnego? czy ja mojego jedynego męża też nie spotkam? czy nie spotkam naszych dzieci? czy to się nie wyklucza?i jak przeczytałam Twoją notkę to nasuwa mi się coś na co wielekrotnie się powołujesz – nie jesteśmy w stanie tego pojąć musimy poczekać aż się przekonamy ” na własnej skórze”.
No nie do końca – bo jednak jakieś przeczucia możemy mieć. No i właśnie moje przeczucie jest takie, że owszem wszyscy się spotkamy i owszem te nasze ziemskie miłości tam będą jeszcze pełniejsze; tyle, że taką miłością będzie obdarzać każdego. Nie będzie to miłość cielesna (w takim rozumieniu, jaki tu znamy), bo nasze ciała będą inne (i w tym czytaniu jednoznacznie to zostało określone, że nie będą służyć rozmnażaniu), ale na pewno będzie to miłość pełna, obejmująca całego człowieka. I nie będzie to miłość wyłączna. Myślę więc, że całkiem sporo możemy powiedzieć.
czyli ona będzie kochać wszystkich siedmiu tak samo?
A czy Jezus kocha wszystkich tak samo, czy każdego inaczej?Każdy jest wybrany dla niego samego, ale choć Bóg każdego woła po imieniu, to nie jest tak, by kogoś kochał bardziej, a kogoś mniej. Dokładnie tak samo będzie z naszą miłością – ta nasza miłość do innych też będzie po imieniu (a nie do jakiejś abstrakcyjnej ludzkości), ale do każdego będzie tak samo nieskończona, jak nieskończona jest Jego miłość do każdego z nas.
Kiedyś przeczytałam w jakieś książce, że Pan nas kocha tak jakbyśmy byli jedynakami 🙂 Czyli tak wielką Miłością. Co do pytania odnośnie żony 7 braci, myślę, że tam wszyscy będziemy się kochać taką Miłością, jak Chrystus nas kocha 🙂
… myślę, że tam wszyscy będziemy się kochać taką Miłością, jak Chrystus nas kocha 🙂 – No właśnie – dokładnie tak (i dlatego swoją odpowiedź Agacie zacząłem od opisu Jego miłości)
Z perspektywy młodej żony – ciężko mi to pojąć. A patrząc perspektywą Nieba czyli miejsca w którym będziemy dojrzali w naszej miłości to myślę, że pełnią będzie Bóg a my będziemy w Nim zanurzeni, że wszyscy będziemy sobie bliscy. A swoją drogą ostatni z Krzysiem tak sobie debatowaliśmy jakie to fajne by było, że idziesz do Nieba a tu czeka Twój ulubiony święty, wita Cię po imieniu i sobie tak gadacie na luzie hehe….
Jeśli ulubiony to nie tylko o, jaki on fajny, lecz także częsta prośba o jego wstawiennictwo, to na pewno tak będzie – przecież jak rzadko kto będzie was znał, więc na pewno będzie was witał wraz z rodzicami, dziadkami i pozostałymi najbliższymi.
Czy wolno mi sobie zażartować? Agnieszka debatuje;”jakie to fajne by było, …” zaś mnie przyszła taka myśl do głowy – czy fajnie byłoby mieć 7 mężów? a za 3 m-ce u mnie rubinowe gody; mój małżonek twierdzi, że za taką życiową pokutę przy moim boku, to św. Piotr z butami wpuści go do nieba. Myślicie, że ma taką szansę?
No rzeczywiście ciekawe pytanie – jednemu mężowi udało Ci się zapewnić wejście z butami do nieba, ale gdybyś miała ich siedmiu, to już chyba nie dałabyś rady,,,
A, a, a… to Ty mnie jeszcze nie znasz i nie wiesz do czego jestem zdolna:):):) znasz taką piosenkę :”bo mam wejścia w Niebie…”P.S. nie mogę zamieścić na swoim blogu nowej notki; ani rusz nie chce się ujawnić:(
Wiesz, mnie się zawsze podobała odpowiedź, jakiej na to pytanie udzielił ks. Grzegorz Strzelczyk Szymonowi Hołowni, więc ją tu przytoczę (co prawda z pamięci) – „to prawda, że w Niebie będziemy się już kochać WSZYSCY – ale więź łącząca nas z poszczególnymi ludźmi jakoś pozostanie unikatowa, bo przecież z każdym PRZEŻYLIśMY jednak coś innego.” Tak, jak i tamtą kobietę z każdym z jej mężów. Dlatego mam szczerą nadzieję i wierzę, że i z P. rozpoznamy się po tamtej stronie, że to, co nas łączy, przetrwa śmierć. Że to nie będzie tak, jak w wierszu bodaj Różewicza, gdzie aniołowie, niczym kapo na rampie, rozdzielali rodziny, bo „do nieba idzie się pojedynczo.” Takie niebo przypominałoby piekło jako żywo. I jeszcze Ci dorzucę mój ulubiony cytat z Benedykta XVI, o tym, że „być może dopiero po zmartwychwstaniu dowiemy się, jaki zamysł przyświecał Stwórcy, gdy obdarzył nasze ciała seksualnością.” Bo przecież większość tradycji twierdzi, że zmartwychwstaniemy JAKO MĘŻCZYŹNI I JAKO KOBIETY, nie jako jakieś bezpłciowe istoty…:)
Wspaniałe rzeczy tu piszesz 🙂 Bardzo mocno do mnie przemawiają i intuicyjnie czuję, że rzeczywiście tak jest. I mówię tak nie tylko dlatego, że bardzo chcę w to wierzyć – mówię, bo już wierzę. (i zapewne do końca dnia wiele razy będę czytał to, co napisałaś)