Podpadziocha

Na chwilę przerwę ten cykl notek, w których teoretyzuję na potęgę (dwie następne notki są już co prawda gotowe, ale ponieważ nie dotyczą żadnych bieżących wydarzeń, to spokojnie mogą zaczekać) i będzie króciutka notka z aktualnych wydarzeń.

 Otóż wszedłem na bloga ks. Tomasza, gdzie trwa właśnie akcja zapisów na spotkanie, które odbędzie się w Warszawie. Włączyłem się do jakiegoś wątku pobocznego, w którym była mowa o tym, że bezrobocie w Polsce maleje jedynie statystycznie przez to, że ludzie wyjeżdżają z kraju. Akurat w firmie, w której pracuję, zajmuję się szkoleniem nowych pracowników, więc napisałem, że my przyjmujemy co raz więcej ludzi, a przy tym co raz gorzej przygotowanych do zawodu – a więc u nas widać wyraźnie, że rynek pracy zdecydowanie się zmienił. Dodałem jednak, że firma jest firmą programistyczną i jest w Warszawie – oba te czynniki mogą mieć wpływ na to, że te zmiany rynku pracy są widoczne wcześniej (tak jak wcześniej było widać u nas kryzys sprzed kilku lat).

Po tym, jak z mojego komentarza wynikało, iż jestem z Warszawy, ktoś napisał, że to grzech nie pojawić się na tym spotkaniu. Odpowiedziałem, że nie nadaję się do takich dużych imprez, ale żałuję, że nigdy nie poznam hm i Moherka – to są dwie osoby, które moderują blog ks. Tomasza (akurat tego dnia tego nie robiły, ale normalnie to one to czynią). Jak to napisałem, to poleciały na mnie gromy od wielu osób, że nie wymieniłem ks. Tomasza, a wymieniłem hm i Moherka (i dlaczego niby akurat je). Pewien chłopak nawet sobie „przypomniał”, jak ja atakowałem kiedyś ks. Tomasza, więc na pewno wszystko z zazdrości (odpisałem, że nic sobie nie mógł „przypomnieć”, bo nic takiego nie miało miejsca, więc po co to pisze, ale nawet nie przeprosił). Tylko jedna osoba stanęła w mojej obronie, że nie ma tu powodów do ataków i może ks. Tomasz by zareagował. Ks. Tomasz nie zareagował, ale następnego dnia zareagował Moherek.

(Księdzu Tomaszowi rzeczywiście jednej rzeczy zazdroszczę, mianowicie tego, że masowo zgłaszają się do niego jego czytelniczki, by ogłosił je swoimi córkami – takie relacje bywa, że na prawdę się rodzą; jednak moja zazdrość nie ma w sobie nic z mocy niszczycielskiej – przeciwnie, cieszę się, że takie zjawisko ma miejsce)

Dlaczego o tym piszę?

Bo odczytałem to zdarzenie jako znak, bym przestał się przejmować negatywnymi reakcjami na swoją osobę – ciągle to przeżywam (te ataki u ks. Tomasza również), a przecież właśnie ta historia pokazuje niedorzeczność tego „przeżywania”; ataki mogą nas spotykać i to nawet od ludzi, po których takich ataków trudno się spodziewać i mogą one nie mieć jakiegokolwiek oparcia w faktach – trudno, zdarza się; a nawet jak mają takie oparcie, to też trudno – nawet jeśli kogoś poranię, to nie robię tego celowo; można mi wytłumaczyć, lub choćby tylko pokazać palcem – jestem tylko człowiekiem, na dodatek facetem, za dużo po mnie nie należy się spodziewać (jednak zawsze jestem gotów przepraszać, zawsze jest mi przykro i zawsze jestem gotów bardziej uważać, by sytuacja się nie powtórzyła – a jak zrozumiem, to z pełną odpowiedzialnością mogę obiecać, że się nie powtórzy). Mam jednak prawo oczekiwać akceptacji dla mnie takiego, jakim jestem – każdy ma do tego prawo, ja również; trudno się spodziewać, by każdy mnie lubił, ale akceptacji mam prawo oczekiwać, a jeśli się z nią nie spotykam, powinienem jedynie mówić trudno..

 

 

(i wyszło na to, ze ta notka wpisuje się w tematykę następnych – już tych z teoretyzowaniem)

(tylko żeby nie wyszło, że mam jakieś pretensje do tych, którzy mnie skreślili – tak nie jest; bardzo żałuję, że do tego doszło)