Ateista

Nad Europą krąży widmo ateizmu – a nad naszymi blogami widmo Ateisty. Przychodzi nieproszony i zaczyna od komentarza choćby luźno związanego z czyjąś wypowiedzią, który ma jednak wybić piszących z ich toku myślenia.
Może to wyglądać np. tak – po moim wpisie na blogu ks. Tomasza:

Miejmy nadzieję, że po ostatnich wydarzeniach większość Polaków dojrzeje do tego, że owszem naszym miejscem jest Europa, ale jednocześnie pokazanie tej Europie, że można być nowoczesnym państwem pozostając wiernym korzeniom, z których się wyrosło. Jak u nas tak będzie, może inni pójdą w nasze ślady?

jako pierwszy odezwał się Ateista:

Korzenie Europy to antyczna Grecja i Rzym. Sugerujesz by wrócić do rzucania chrześcijan lwom? 🙂

Oczywiście mógłbym wykazywać, że wszystkie państwa europejskie mają swoje korzenie w kulturze chrześcijańskiej, która dzięki św. Pawłowi pozostawiając swoją tożsamość wrosła we wcześniejszą kulturę antyczną; jeśli jednak można wam coś radzić, gdy znajdziecie się w podobnej sytuacji (a prędzej czy później się znajdziecie, bo Ateista ma dużo wolnego czasu i to, co robi, robi z profesjonalną systematycznością), to sugerowałbym nigdy nie dawać się wpuścić w kanał myślowy, w który Ateista próbuje was wcisnąć. Ateista to profesjonalista, który zapewne całe swe życie zawodowe spędził przy podobnym działaniu, który został wyszkolony do prowadzenia podobnych dysput. Moja odpowiedź była taka:

Namawiam do tego, by każdy wrócił do takich korzeni, do jakich się poczuwa. Skoro Ty wyrastasz z tradycji rzucania chrześcijan na pożarcie lwom, to rzucaj – tylko nie udawaj, że w swoim życiu kierujesz się miłością. Tego plastiku, udawania jest już stanowczo za dużo.

Po takiej odpowiedzi Ateista został wytrącony ze swojego toku rozumowania; nie miał gotowej odpowiedzi i był zmuszony do samodzielnego myślenia:

Po raz kolejny przypisujesz mi oszczerczo rzeczy jakich nigdzie nie napisałem. Tym razem mogę to uznać wyłącznie za przejaw chamstwa. 

Jak widać z tym samodzielnym myśleniem, ma pewien problem i stać go było jedynie na danie upustu swojej wściekłości, że wszystko potoczyło się nie po jego myśli. Ja zachowałem spokój:

Jeszcze raz powtarzam – „Namawiam do tego, by każdy wrócił do takich korzeni, do jakich się poczuwa.”; z tego, co pisałeś o rzucaniu chrześcijan lwom na pożarcie, zrozumiałem, że to są właśnie Twoje tęsknoty, że to są te korzenie, do których chciałbyś powrócić. Jeśli źle zrozumiałem, to powiedz w czym się mylę.

Odpowiedź Ateisty była typowym dla niego udawaniem, że nie wie, czego od niego oczekuję:

Przeczytaj wątek od początku. Czy to ja pisałem o konieczności powrotu do tradycji?

Ateista ucieka od odpowiedzi, ale ja mu na to nie pozwalam:

No to powiedz w końcu, do jakiej tradycji się przyznajesz, jakie są Twoje korzenie? Ja nie będę się z Tobą bawił w ciuciubakę.

Z tym Ateista nie mógł sobie poradzić:

Co Cię to obchodzi? Możesz zejść z mojej osoby?

(ten wpis pojawił się nawet dwokrotnie: Attonn, 2010-05-19 15:01 i Attonn 2010-05-19 15:13)
W tym wątku napisałem jeszcze:

Oj coś jesteś mocno podirytowany – coś ta lektura „Dwóch ojczyzn, dwóch patriotyzmów” mocno Ciebie podirytowała. Wyraźnie Jan Józef pisał o takich, jak Ty.

co nawiązywało do innych wątków naszej dyskusji – przedstawię je w następnej notce. (cdn)