Kryzys kapłaństwa

Kryzys kapłaństwa nie jest czymś abstrakcyjnym, jedynie wymyślonym – on istnieje naprawdę. 
Można tego nie zauważać i nic nie robić; jeśli jednak się go dostrzeże (a w końcu nie tak znowu dawno zakończył się rok kapłański, który przecież nie wziął się z niczego), to mamy jeszcze dwie drogi – albo odpowiadać sobie na pytanie, jaki powinien być kapłan w XXI w. (i w tym nurcie widzę rok kapłański), albo mówić, że nie ma się nad czym zastanawiać – jeszcze przed Soborem Watykańskim II nie było takich problemów – należy po prostu wrócić do tamtego punktu. 
Dwa spojrzenia, dwóch kapłanów. Jeden będzie mówił o miłości, że tylko z niej będziemy rozliczani po swoim życiu, drugi powie OGIEŃ SIARKI NA TAKIE… i nawet nie zauważy, że złorzeczy.. Będzie za to mówił, że to on głosi całą Ewangelię, a tamten ją cenzoruje. Wykrzyknie też na tamtego 'Judasz’, gdy tamten pójdzie na pogrzeb osoby, na który on by nie poszedł, a nawet 'mason’ na biskupa, bo ten biskup myśli inaczej, niż on.
 
Jedno z podstawowych pytań szczegółowych, jakie różni obu księży, dotyczy stosunku do świeckich. Całe wieki kościoła ukształtowały relację pochyłą, która po cichu zakładała, że ksiądz, jest kimś więcej, niż zwykłym człowiekiem (co widać choćby po proporcjach w liczbie świętych wśród duchownych i wśród świeckich). Obawiam się, że większość księży ciągle jeszcze trwa w tym przekonaniu – tak byli ukształtowani w seminarium i tak już im zostało (a nie wszyscy przeszli przez lekcję pokory).
Tymczasem w dzisiejszych czasach potrzebni są kapłani, którzy w kontaktach z innymi przyjmują relację równości. 
Dlaczego to takie ważne? – Jeśli ktoś przyjmuje postawę NAD, to nie będzie słuchał tego, co mówi do niego ten, który jest tylko owieczką. 
Jeśli tak poza tym jest świetnym kapłanem, to jest wielka szansa na to, że sam rozpozna, co jest potrzebne owej owieczce i to tej owieczce da. Będzie się starał, by dotrzeć do umysłu owej owieczki – będzie robił wszystko, by ta owieczka przyjęła jego punkt widzenia, zaangażuje się w praktyczne działania na rzecz tej owieczki (np. skieruje na odpowiednią terapię), zaangażuje się, by rozwiązać problem tej owieczki (to bardzo charakterystyczne sformułowanie – owieczka ma problem)… Chcę to bardzo wyraźnie podkreślić – taki ksiądz może czynić mnóstwo dobra! I niejeden taki ksiądz czyni mnóstwo dobra!
Nieszczęście tkwi jednak w tym, że nikt nie jest nieomylny – każdy czasami się myli – ksiądz również. Również ksiądz może czasami nie rozpoznać woli Bożej. Gdyby był otwarty na innych (w tym sensie płaszczyzny równości), to te przypadki błędnego rozpoznania spraw, nie rodziłyby żadnych negatywnych skutków. A tak?
A tak taki ksiądz może kogoś skrzywdzić, bo on zawsze wszystko wie lepiej, on jest nieomylny (a każdy jego sukces umacnia go tylko w przekonaniu o swej nieomylności) i tę swoją nieomylność zaczyna odnosić do każdego spotkanego w życiu człowieka. To stąd każdy, kto inaczej myśli jest chory umysłowo i wymaga leczenia (to w najłagodniejszej formie), aż do tego, że ten inaczej myślący jest 'Judaszem’, czy 'masonem’. Taki ksiądz swoją postawę NAD, w której został ukształtowany wobec świeckich, zaczyna przenosić na wszystkich – łącznie z innymi księżmi, a nawet z biskupami (o ile tylko nie potrafi ich zrozumieć). A wspiera go w tym pewna ideologia – kościół był mocny, póki nie zaczął się reformować! 
Wracamy więc do punktu wyjścia – ten podział na tych, którzy pytają o to, jaki powinien być ksiądz w XXI wieku i tych, którzy mają na to gotową odpowiedź, pozostaje w ścisłym związku z tym, jaką postawę przyjmuje dany ksiądz wobec świeckich.
A jakie są dalsze konsekwencje takiej postawy NAD?
Ci księża, którzy sami przyjmują postawę NAD, uczą takiej postawy tych, którzy pozostają pod ich wpływem. W oparciu o poglądy księdza wytwarza się zasada odrębności – ci, którzy myślą dokładnie tak, jak ksiądz, są nasi; ci, którzy myślą inaczej (choćby w drobnej sprawie) to chorzy umysłowo, Judasze, masoni – należy ich demaskować i piętnować; nawet nie trzeba przedstawiać im żadnych argumentów – oni są wrogami, których należy zniszczyć, bo zagrażają kościołowi!
Czyż to nie paradoks, że taki ksiądz, który sam czyni mnóstwo dobra, poprzez swoją postawę kształtuje ją u innych, czyniąc ich narzędziami szatana?
Tak niewiele trzeba, by tacy księża czynili samo dobro, ale paradoksem jest także to, że właśnie im najtrudniej jest dostrzec, że rozsiewają również zło.
PS: Obraz takiego księdza budowałem z kilku księży – proszę więc nie przypisywać wszystkiego do jednej tylko osoby. Szczególnie, że nie chodzi mi o osobę, lecz o problem. Zwracam też uwagę, że nie brakuje nam takich kapłanów, którzy patrzą daleko do przodu – takich, jak pomawiany o to, że jest masonem abp Kazimierz Nycz, czy ten, którego niestety już pożegnaliśmy przed tygodniem – ks. Zygmunt Malacki.