To już końcówka, ostatnie metry… Brakowało może pięćdziesięciu kroków, by dotrzeć na sam szczyt.
Ileż to razy było tak, że wydawało się nam, iż mamy coś na wyciągnięcie ręki… A jednak zabrakło kilku kroków, brakowało wsparcia, pomocy i upadaliśmy. Cel tuż przed nami, a nie dawaliśmy rady…
Ty Jezu też nie dałeś rady, Szymon niósł belkę, a Tobie i tak zabrakło sił, by dotrzeć tam, gdzie wszystko miało się wypełnić…
Ale nie poddałeś się. Po raz trzeci wstałeś z kolan i poszedłeś dalej.
Jezu, wspieraj mnie zawsze, gdy będę szedł Twoją drogą, którą Ty mi wyznaczysz, a mnie zabraknie sił. Nawet gdy upadnę, napełniaj mnie otuchą, wzmacniaj mnie i prowadź dalej…
Ileż to razy było tak, że wydawało się nam, iż mamy coś na wyciągnięcie ręki… A jednak zabrakło kilku kroków, brakowało wsparcia, pomocy i upadaliśmy. Cel tuż przed nami, a nie dawaliśmy rady…
Ty Jezu też nie dałeś rady, Szymon niósł belkę, a Tobie i tak zabrakło sił, by dotrzeć tam, gdzie wszystko miało się wypełnić…
Ale nie poddałeś się. Po raz trzeci wstałeś z kolan i poszedłeś dalej.
Jezu, wspieraj mnie zawsze, gdy będę szedł Twoją drogą, którą Ty mi wyznaczysz, a mnie zabraknie sił. Nawet gdy upadnę, napełniaj mnie otuchą, wzmacniaj mnie i prowadź dalej…