Bóg i mamona

24 Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie. 25 Dlatego powiadam wam: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. (Mt 6)

 

Ewangelia tak znana, że aż wydawać by się mogło, że co tu jeszcze komentować? Może więc skomentuję przekład – w najnowszych wydaniach Biblii Tysiąclecia nie ma już słowa zbytnio; nie ma, bo go nie ma w oryginale. Tak to czasami bywa z tłumaczeniami, że tłumacze boją się niewłaściwego zrozumienia i dopowiadają coś od siebie. A interpretacja jest banalnie prosta – jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to i wszystko znajdzie się na właściwym miejscu. Nie mogę dwom panom służyć, więc wybieram Boga. A jak wybrałem Boga, to mogę i myśleć o mamonie, bo ona nie przesłoni mi tego, co najważniejsze.

Pracuję i szanuję swoją pracę. Ale nigdy nie upominam się o podwyżki (nie wiem, czy tak trzeba – po prostu mówię o sobie) i zarabiam dokładnie tyle, ile mi potrzeba. Gdybym zarabiał więcej, wiele spraw by się wyprostowało (choćby żona nie miałaby pretensji, że budowa tak długo trwa), ale jestem pewien, że Pan dobrze wie, ile powinienem zarabiać.