Bierzmowanie cd

Oczywiście pytania, jakie zadałem, są zbyt poważne, bym mógł je pozostawić bez własnej wypowiedzi.
Absolutnie nie chodziło mi o to, by podważać sens sakramentów; chodziło mi jedynie o to, by pokazać, że sam sakrament jest jedynie widomym znakiem tego, co się dzieje w człowieku w jego kontakcie z Bogiem. Sakramenty to nie magia (choć wiele osób w gruncie rzeczy tak je pojmuje) – to nie jest tak, że po wypowiedzeniu jakiegoś zaklęcia coś się w człowieku zmienia. Przywołałem tu chrzest w Duchu Świętym, bo w tym pojęciu następuje odwrócenie akcentów – tam mówi się jedynie i wyłącznie o łasce dostąpienia takiego przeobrażenia człowieka, że widać w nim działanie Ducha Świętego – rolą człowieka jest pragnąć tego przeobrażenia i czekać, aż to się spełni. Obawiam się, że w przypadku wielu katolików przystępujących do bierzmowania takiego pragnienia wcale nie ma – jest pragnienie uzyskania bierzmowania (np. dlatego, że jest wymagane przy zawieraniu małżeństwa), ale nie ma wcale pragnienia, by Duch Święty był we mnie i poprzez mnie działał w świecie; to nie ja pragnę oddać się Bogu, by On poprzez Ducha Świętego korzystał ze mnie, jak z narzędzia, lecz ja chcę coś zyskać dla siebie. Jeśli takiego pragnienia we mnie nie ma, to nie ma się co dziwić, że sakrament nic we mnie nie zmienił.
Czy z tego wynika, że to nakładanie rąk nie ma żadnego znaczenia?
Tego nie powiedziałem – skoro Filip prosił Piotra i Jana by przybyli do Samarii, to przecież nie dlatego, że taka jest tradycja katolicka (bo ona się dopiero kształtowała m.in. dzięki Filipowi), lecz dlatego, że dobrze wiedział, że to jest potrzebne. Jak więc wytłumaczyć, że baptyści, czy zielonoświątkowcy doznają chrztu w Duchu Świętym mimo, że nikt nie nakłada na nich rąk?
To jest w gruncie rzeczy pytanie o to, czy można zostać zbawionym poza kościołem katolickim, na które już w „Listach o miłości” jednoznacznie odpowiadałem. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Bóg kocha każdego człowieka i każdego zaprasza do Siebie przeznaczając go do pełnej jedności z Sobą. Jeśli ktoś prawdziwie pragnie być Jego narzędziem, to fakt, że nie należy do KK nie może być dla Boga żadną przeszkodą. Jest to dokładnie tak samo, jak przynależność do KK niczego nam nie gwarantuje – nam jest łatwiej, bo mamy do dyspozycji sakramenty, z których możemy korzystać, ale jeśli sami nie pragniemy  tego, co jest istotą każdego z nich (w przypadku bierzmowania nie pragniemy tego, by w nas żył Duch Pocieszyciel, który posługiwałby się nami, jak narzędziem), to żadne nałożenie rąk przez biskupa niczego tu nie zmieni. Dlaczego? Bo Bóg szanuje naszą wolność. Miłości możemy uczyć się jedynie w wolności i dlatego Bóg ją nam dał, a teraz ją szanuje – choćbyśmy wykorzystywali ją przeciw sobie.