Asia w trakcie dyskusji podniosła ważny problem (wypowiedź Asi) – niestety przeczytałem go dopiero o pierwszej w nocy, więc za późno było, by odpowiedzieć. Odpowiem więc teraz:
Ustalmy na początek, w czym się różnimy:
1. Twierdzisz, że „Zdrowaś Mario…” jest modlitwą do Maryi, bo jest do Niej kierowaną.
2. O wstawiennictwo mogę tylko prosić osoby żyjące.
Okazuje się, że niewiele tego, nawet jeśli dorzuci się do tego samą końcówkę, w której ja podkreślałbym, że właśnie taka braterska jedność międzyludzka, zwykły szacunek i tolerancja są nam konieczne, byśmy mogli być razem. Nie ustąpię przy tym ze stwiedzenia, że Jezus Chrystus dziś (jeszcze raz podkreślam – dziś) oczekuje od nas byśmy najmocniej, jak tylko umiemy, dążyli do tego, byśmy byli jedno.
1. Twierdzisz, że „Zdrowaś Mario…” jest modlitwą do Maryi, bo jest do Niej kierowaną.
A czy, gdy ja proszę Ciebie „Asiu, wspaniała kobieto, myśląca o wszystkich i wspomagająca wszystkich, proszę Cię pomódl się o…”, to modlę się do Ciebie? A może Ciebie ubóstwiam (do końca zgodnie ze źródłosłowem)? Doskonale wiesz, że nie – a to przecież jest dokładnie ta sama konstrukcja.
2. Twierdzisz, że o wstawiennictwo mogę tylko prosić osoby żyjące.
A niby dlaczego? Co takiego się dzieje się po naszej śmierci, że nagle nie możemy się modlić? Byłoby to kompletnie nielogiczne – całe życie tu na ziemi uczymy się tego, byśmy mogli się z Nim zjednoczyć, a gdy już będziemy przed Jego obliczem, mamy nagle zamilknąć i mamy nagle przestać Go słuchać?