Tradycja

Tym razem skoro uważacie, że nie powinienem ujawniać kto z Was coś napisał, ukryję nick osoby, z którą prowadziłem dyskusję. Przytoczę ten wątek, bo myślę, że jest bardzo istotny, a o dziwo mało kto go zauważył. Zaczęło się od komentarza do mojej poprzedniej notki:

 

„Niewiasto, oto syn Twój…Oto Matka twoja” (J 19,26) twierdzisz, że te słowa czynią Marię matką nas wszystkich? Z tego co się orientuję pod krzyżem Jezusa stały też inne osoby, nie tylko Jan i Maria (np. Maria Magdalena, Maria żona Kleofasa). Czemu zatem Jezus nie powiedział :”Niewiasto oto dzieci twoje… Oto matka Wasza”? Skoro chciał jej powierzyć nas jako jej dzieci, to czemu nie użył takiego sformułowania? Widzisz, wyrywając jakiś fragment z kontekstu bardzo łatwo zbudować na nim fałszywą naukę nie mającą nic wspólnego z zamierzeniami autora Ewangelii. Wereset dalej jest jasno napisane jak Jan zrozumiał słowa Jezusa – że ma wziąść Marię pod swoją opiekę, a nie że Maria odtąd stała się matką kościoła. Czytając cały fragment a nie wyrwane z kontekstu zdanie jasno widać o co Jezusowi chodziło : Jan. 19:26-27 „A gdy Jezus ujrzał matkę i ucznia, którego miłował, stojącego przy niej, rzekł do matki: Niewiasto, oto syn twój! Potem rzekł do ucznia: Oto matka twoja! I od owej godziny wziął ją ów uczeń do siebie.” Poza tym nigdzie w dalszych księgach NT nie znajdujemy potwierdzenia, nawet w pismach samego Jana, by w jakiś sposób Maria była przez pierwszy kościół gloryfikowana bądź uważana za Matkę wszystkich. Nie jest to nauka Biblijna i nie było jej u pierwszych chrześcijan. Rozwinęła się dopiero w późniejszych wiekach chrześcijaństwa.

~, 2007-02-21 20:26

 

Wszystko, co czytamy na kartach ewangelii posiada potrójne znaczenie – po pierwsze jest opisem tego, co wówczas się działo. Po drugie jest jest słowem skierowanym do całego Kościoła. Po trzecie wreszcie jest skierowane do każdego z nas indywidualnie. Trudno sobie wyobrazić, by Maria została przyjęta pod dach każdego z obecnych pod krzyżem. Opis byłby fałszywy, gdyby był właśnie taki. Ale dosłowność opisu dotyczy jedynie tego pierwszego znaczenia. Św. Jan, jako jedyny apostoł obecny pod krzyżem, oznacza zarazem cały Kościół (proszę przy tym zwrócić uwagę na fakt, iż gdyby Bóg nie chciał takiej figury, to przyprowadziłby pod krzyż większe grono apostołów; gdyby tak było, słowa Jezusa skierowane do Jana adresowane byłyby jedynie do Jana, a nie do całego Kościoła) – to jest to drugie znaczenie. Trzecie zaś oznacza odniesienie tego samego do mnie samego – w tym znaczeniu, to JA jestem św. Janem (innymi słowy to do mnie Jezus mówi „Oto Matka twoja”).

~Leszek, 2007-02-21 22:03

 

W ten sposób można w Biblię wczytać wszystko i udowodnić każdą doktrynę jaką byśmy chcieli.

~, 2007-02-22 00:34

 

I to jest istota problemu – jeżeli pozostawimy, że Biblia to jedynie i wyłącznie pewien opis wydarzeń, to nie powinniśmy jej nazywać Pismem Świętym. Jeśli jednak uznamy, że jest to słowo skierowane do nas współczesnych, to siłą rzeczy odczytywanie Pisma Świętego rodzi różne interpretacje. Inaczej czytasz Ty, inaczej ja, a jeszcze inaczej jakiś Świadek Jehowy.

(od tego momentu sformułuję nieco inaczej swą myśl, by była bardziej czytelna; ponadto ją rozbuduję)

Czy tego chcemy, czy nie chcemy, każde odczytanie Pisma Świętego jest interpretowane. Nawet w tym podstawowym podejściu opisu zdarzeń to, jak zrozumiemy dany opis, zależeć będzie choćby od naszej znajomości ówczesnej kultury żydowskiej. Tym bardziej do odmiennego zrozumienia będzie dochodzić w przesłaniu adresowanym do współczesnego kościoła oraz do każdego z nas indywidualnie.

Kochani, przypomnijcie sobie, jakie spory wiedli między sobą pierwsi chrześcijanie. Szli potem do Piotra i on rozstrzygał ten spór. I tak rodziła się tradycja – tradycja funkcjonowała już u pierwszych chrześcijan. Powiem więcej – tradycja funkcjonowała zanim zostały spisane księgi Nowego Testamentu!

I dalej – wszystko to, co wynika z Pisma Świętego i co wynika z tradycji wymaga kodyfikacji – jeśli jej brakuje, grozi to, że każdego dnia będzie się głosić coś innego (popatrznie na doktrynę Świadków Jehowy, która zmienia się co kilka lat, choć jest oparta na niezmiennej bądź co bądź Biblii) – to raz, a dwa, pozwala jednoznacznie stwierdzić, co jest, a co nie jest nauką kościoła. Wiele osób oburzało się na to, gdy my powoływaliśmy się na Katechizm Kościoła Katolickiego – ale to jest najpełniejszy i najbardziej aktualny obraz doktryny katolickiej.

Z drugiej jednak strony doskonale rozumiem Lutra, gdy odrzucił tradycję – przez te wieki, jakie upłynęły od czasów apostołów do czasów refomacji, wiele rzeczy się dokleiło do tego, co uchodziło za tradycję; skoro Luter chciał zreformować Kościół, to musiał przyjąć jako jedyne źródło samą tylko Biblię. Gdyby tego nie uczynił, to kto by rozstrzygał o tym, co z tej tradycji jest słuszne, a co jedynie dokleiło się do niej? W tamtych czasach i w tamtych okolicznościach nie było warunków do tego, by tym się zajmować.

My jednak żyjemy parę wieków później – nasza wiedza jest nieporównywalna z tą, jaka była w okresie reformacji, a i czasy są spokojniejsze. Kochani bracia, zastanówcie się nad tym – może jednak dzisiaj można zrobić to, na co Luter nie miał szans? Może jednak warto zastanowić się, czy w tej odrzuconej tradycji nie było także rzeczy cennych?

Emocje trochę opadły i ja znowu zaczynam wierzyć w to, że jeszcze za mojego życia dojdzie do zjednoczenia kościółów – wystarczył mi do tego jeden głos Esti. Jednak aby to było możliwe, muszę również apelować do katolików – musimy zacząć uważać na słowa! Nawet w tej naszej dyskusji jakże często było tak, że ktoś mówił o modlitwie „do Matki Boskiej”. Od takich słów protestantom wszystkie włosy stają dęba! I co z tego, że dalej jednym tchem dodawaliśmy „o wstawiennictwo”, co zaprzeczało owemu „do”, skoro protestanci już tego nie byli w stanie usłyszeć – takie wzburzenie wywoływało niepozorne słówko „do”. Mówimy niechlujnie, mówimy nieprecyzyjnie, kochamy się w barokowych określeniach, a to ma prawo wywoływać reakcje alergiczne!

Mam nadzieję, że dziś mimo tego, że w tej dyskusji nie brakowało momentów całkowitego zacietrzewienia (powiedziałbym wręcz, że momentami nic poza zacietrzewieniem nie było), to jednak troszkę się poznaliśmy i troszkę polubiliśmy (nawet Zwyczajną polubiłem, choć ona do prowadzenia dyskusji się nie nadaje) i coś jeszcze z tego wyniknie. Bóg bowiem będzie potrafił wyprowadzić z tego dobro, a przecież my wszyscy, którzy tu przychodzimy, właśnie Jego kochamy najbardziej!

 

 

 

 

PS: Kochani, głosujcie na Esti – portal ZAUFAJ, jest katolickim portalem i będzie WSPANIALE, jeśli tytuł zdobędzie protestantka, którą tutaj mogliście poznać.

W lewym górnym rogu (a także tu) jest link.

PS: Dziś, tj. 25.02.2007 Esti napisała notkę o „Festiwalu Życia”, jaki w Wiśle odbywa się co 4 lata – proszę przeczytajcie.